Iga Świątek rywalizuje na poziomie wielkoszlemowym wśród zawodowców dopiero szósty sezon, a mimo to ma na swoim koncie już cztery tytuły w najważniejszych tenisowych rozgrywkach. Niektóre wybitne tenisistki przez całą karierę nie były w stanie dobrnąć do takiej liczby. Tymczasem Polka dokonała już tej sztuki, mimo że kończy dopiero 23 lata. Wydaje się, że wszystko co najlepsze, dopiero przed raszynianką i wkrótce sięgnie po kolejne trofea. Liderka rankingu WTA wciąż pozostaje w grze o czwarty swój Szlem w Paryżu, mimo że w drugiej rundzie musiała wracać ze stanu 2:5 0-30, a ponadto bronić piłki meczowej w starciu z Naomi Osaką. Dokonała jednak spektakularnego powrotu, jak na wielką mistrzynię przystało i dzięki temu podtrzymała marzenia o czwartym tytule w stolicy Francji. Dzisiaj, w dzień swoich urodzin, powalczy o piękny prezent w postaci zwycięstwa z Czeszką Marie Bouzkovą, co wiązałoby się z promocją do czwartej rundy tegorocznych zmagań. Zanim jednak to nastąpi, wróćmy na chwilę wspomnieniami do wydarzeń z ubiegłego sezonu, gdy Polka po raz pierwszy w karierze obroniła wielkoszlemowe trofeum. Ubiegłoroczny Roland Garros wiązał się z podwójnym napięciem. Z jednej strony walka toczyła się o tytuł, a z drugiej - o pozycję liderki rankingu WTA. Przez długi czas zapowiadało się na finał pomiędzy Igą Świątek i Aryną Sabalenką. Po tym, jak Białorusinka przegrała swój półfinał z Karoliną Muchovą, mimo że prowadziła 5:2 w trzecim secie i miała meczbola, a Polka pokonała Beatriz Haddad Maię, stało się jasne, że raszynianka pozostanie na szczycie kobiecego tenisa. W wielkim finale gra toczyła się już zatem tylko i wyłącznie o zwycięstwo w Roland Garros. Tenisistka z czeskiego Ołomuńca miała szansę na swój pierwszy skalp na Wielkim Szlemie, a z kolei nasza zawodniczka już na czwarty. Raszynianka, mimo że jest młodsza o pięć lat od Muchovej, posiadała o wiele większe doświadczenie od swojej przeciwniczki w takich decydujących rozgrywkach. Finał Roland Garros, który przejdzie do historii. Tak Świątek obroniła trofeum w Paryżu I na początku meczu dało się to zauważyć. Świątek szybko wyszła na prowadzenie 3:0, miała nawet 30-15 w czwartym gemie przy serwisie Czeszki. Od tego momentu Muchova zaczepiła się na grę. W końcu dołożyła coś do swojego wyniku, a kilka minut później dostała nawet break pointa na odrobienie straty przełamania. Polka zdołała jednak wyjść z opresji i wygrała zaciętego gema. Po chwili to raszynianka otrzymała szansę na 5:1. Tym razem Karolina zdołała jeszcze oddalić zagrożenie, ale w ósmym gemie Iga dopięła już swego. Do zera przełamała Czeszkę i zamknęła seta wynikiem 6:2. Początek drugiej partii okazał się niemal kopią wydarzeń z premierowego rozdania. 3:0 dla Świątek, wydawało się, że nasza tenisistka jest już na dobrej drodze do czwartego tytułu wielkoszlemowego. Wtedy wkradło się jednak zawahanie w grze polskiej reprezentantki, co doskonale wykorzystała Muchova. Czeszka odrobiła straty, zrobiło się 3:3. Dostaliśmy nerwową końcówkę drugiej partii. W dziewiątym gemie przełamała Karolina, ale chwilę później Iga odrobiła stratę. Kilka minut później znów nie zdołała jednak utrzymać swojego podania i przy stanie 6:5 Czeszka po raz drugi serwowała po wyrównanie w partiach na 1-1. Świątek robiła, co mogła, by doprowadzić do tie-breaka. Zaciekle broniła piłek setowych, ale przy trzeciej okazji już nie udało się wyjść z opresji. 7:5 dla Muchovej i finałowe emocje zostały przedłużone na pełen dystans. Naszej tenisistce uciekła pewność siebie, co doskonale obrazował początek trzeciej partii. Osiem wymian, wszystkie zakończone po myśli zawodniczki z Ołomuńca. W kolejnych minutach nastąpiło jednak odrodzenie Igi. Polka zdołała wygrać trzy gemy z rzędu i wyjść na prowadzenie 3:2, ale bez przewagi przełamania. Od stanu 3:3 nastał moment kulminacyjny. Najpierw przełamanie wywalczyła Muchova, ale szybko odpowiedziała tym samym Świątek. Dziewiąty gem okazał się kluczowy dla losów całego finału. To wtedy Polka obroniła break pointa, a potem wygrała jeszcze dwie akcje i wróciła na prowadzenie w decydującej partii. Presja została przerzucona na stronę Czeszki. W tym momencie wyszło większe doświadczenie naszej reprezentantki w takich rozgrywkach. Iga wywalczyła sobie dwie piłki meczowe przy serwisie tenisistki z Ołomuńca i już po pierwszej z nich pojedynek dobiegł końca. Świątek wygrała 6:2, 5:7, 6:4 i obroniła tytuł w Paryżu. Tym samym zrobiła sobie piękny prezent, choć nieco spóźniony, na 22. wówczas urodziny. Mecz o tytuł z Muchovą był dopiero początkiem. Świątek z coraz większą liczbą niezwykłych powrotów Na tamten moment, biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, było to prawdopodobnie najcenniejsze zwycięstwo Igi w karierze. Przetrwała trudne momenty i wygrała trudną walkę z emocjami i presją, które jej towarzyszyły. W tym roku dokonała już kilku spektakularnych powrotów, o których będziemy pamiętać długo. Pierwszy z nich podczas Australian Open z Danielle Collins, gdy wracała ze stanu 1:4 w trzecim secie, a kolejny podczas finału WTA 1000 w Madrycie, broniąc trzech piłek mistrzowskich w starciu z Aryną Sabalenką. Następny wielki comeback dopisała już w Paryżu, podczas wspomnianego wcześniej starcia z Naomi Osaką. Iga Świątek kończy dopiero 23 lata, ale już w tym momencie posiada niesamowity bagaż doświadczalny, który powinien tylko i wyłącznie ją wzmocnić w kolejnych latach. Także te powroty, których doświadczyła w ostatnich miesiącach, będą jej dodawać wiary, że nigdy nie należy wątpić w swoje umiejętności. Wszak tylko w tym sezonie ma już na swoim koncie cztery tytuły rangi WTA 1000, co idealnie obrazuje, jak znakomicie podniosła się po nieudanym Australian Open. Życzymy Polce, by podczas obecnej edycji Roland Garros również zafundowała sobie taki nieco spóźniony prezent urodzinowy, jak przed rokiem.