Iga Świątek bardzo chciała zdobyć w Paryżu złoto, miała mieć ku tu temu dwie szanse. Jedna przepadła wraz z kontuzją Huberta Hurkacza, którego uraz odniesiony podczas meczu drugiej rundy Wimbledonu wyłączy z gry co najmniej na miesiąc. A może i na dłużej, bo tego do końca nie wiadomo, a z obozu Polaka nie płyną ostatnio żadne nowe wieści. Druga zaś w czwartek, po starciu z Qinwen Zheng, którą Polka ogrywała dotąd zawsze i wszędzie. Chinka poczyniła jednak w ostatnim roku olbrzymie postępy, jest bardziej regularna, choć czasem zdarzają się jej spore wpadki. Tyle że w meczu z Igą zagrała doskonale, popełniała niewiele błędów, wytrąca Polce koleje atuty. Wygrała 6:2, 7:5, w drugiej partii potrafiła odwrócić jej losy, choć było już 0:4. Nic więc dziwnego, że liderka rankingu WTA tak mocno przeżywała swoją porażkę, podczas rozmowy z dziennikarzem Eurosportu popłynęły łzy, z innymi przedstawicielami mediów nie chciała już rozmawiać. Dziś polska tenisistka stanie przed szansą wygrania brązowego medalu, musi jednak wygrać jeszcze bój ze Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą. I wtedy pobije swój własny rekord, ustanowiony już w... środę. 21 zwycięstw Igi Świątek na mączce, jeszcze przed igrzyskami. Takiej szansy raczej już więcej nie będzie Chodzi tu bowiem o liczbę meczów wygranych w turniejach WTA oraz tych wielkoszlemowych w jednym roku na kortach ziemnych. Polka jest specjalistką od gry na tej nawierzchni, ale też kalendarz WTA jest tak ułożony, że imprezy na mączce w zasadzie odbywają się przez 10 tygodni, od początku kwietnia do połowy czerwca. Dla tych najlepszych, bo niżej notowane zawodniczki grają często w turniejach WTA 250 czy 125 w różnych częściach świata aż do grudnia. Iga, nawet gdyby chciała, obecnie tego czynić nie może. Polka w tym sezonie wygrała dwa mecze na mączce w Stuttgarcie, później sześć w Madrycie, sześć w Rzymie i siedem podczas French Open. Przyleciała na olimpijskie zmagania do stolicy Francji już z rekordem kariery, bo dotąd najwięcej w takich turniejach wygrała ich w jednym roku 19, w poprzednim sezonie. Nie liczymy tu czasów juniorskich, gdy raszynianka występowała w zawodach ITF, bo to zupenie inna para kaloszy, w 2018 roku grała na mączce aż 39 razy, wygrała 34 mecze. Tyle że na zupełnie innym poziomie, nie z najlepszymi. Choć to w nich szybko "budowała" swój ranking, co pozwoliło jej dostać się do elity. Już w Paryżu Iga odniosła cztery kolejne zwycięstwa: z Iriną-Camelią Begu, Diane Parry, Xiyu Wang i Danielle Collins. To 25 zwycięstw na mączce w jednym sezonie, przy dwóch porażkach. W piątek Polka ma szansę na 26. zwycięstwo, niemal na pewno ostatnie na kortach ziemnych w tym sezonie. Najlepsza tenisistka świata powalczy o brązowy medal. Ten bój jeszcze w piątek I wiele wskazuje, że będzie to rekord praktycznie niemożliwy do pobicia, dopóki Iga będzie grać na tym poziomie co dzisiaj. To wynika z kalendarza WTA, w którym zapewne nie będzie już takiej dodatkowej okazji, jak obecne igrzyska olimpijskie. Można się spodziewać, że w Dignity Health Sports Park w Los Angeles, a później i w Brisbane będą to korty twarde. Na takich odbywają się zawody United Cup, finały WTA czy Billie Jean King Cup. Zostają pojedyncze mecze międzynarodowe w ramach tych ostatnich rozgrywek, w kwietniu Polska grała przeciwko Kazachstanowi w Astanie właśnie na mączce. Tyle że to mało. Kalendarz Igi, ten najbardziej napięty, rokrocznie jest niemal identyczny: Stuttgart (cztery mecze dla najwyżej rozstawionych, a maksymalnie pięć w przypadku jakiejś zmiany w rozkładzie), Madryt (sześć), Rzym (sześć) i Paryż (siedem). Wygrać 26 razy? Będzie ekstremalnie trudno. Dla Igi może to być więc historyczny sezon w całej jaj karierze. A już na pewno, jeśli zdobędzie pierwszy medal olimpijski. Początek jej spotkania ze Schmiedlovą - około godz. 15.