Więcej, jeśli chodzi o zasięg medialny tego wydarzenia w skali świata, to można to tylko porównać do kolejnych tytułów i ważnych bramek strzelonych przez Roberta Lewandowskiego, innych wielkoszlemowych zwycięstw naszych tenisistek i tenisistów czy też bardzo już odległych w czasie sukcesów Roberta Kubicy na torach F1. Taka jest prawda. Czy tego chcemy czy nie, sukcesami naszych skoczków narciarskich interesuje się najwyżej jedna dziesiąta sportowego świata, a zwycięstwami naszych ukochanych w Polsce siatkarzy nie więcej niż jedna czwarta. Nasi znakomici lekkoatleci w zasadzie żyją na pierwszych stronach gazet i portali od igrzysk olimpijskich do kolejnych mistrzostw świata. A futbol, tenis i F1 zawsze. Tym bardziej z większym dystansem trzeba podejść do występu Igi Świątek w Australii, który na pewno wymaga merytorycznej oceny i uchwycenia tego niuansu, który nie pozwolił jej zagrać lepiej. Robert Zieliński dwa dni temu napisał w polsatsport.pl bardzo obszerny i solidny artykuł o tym, w jakim miejscu znajduje się kariera Igi i co trzeba by zmienić, aby było lepiej. Autor tekstu dotknął wszystkiego: problemu sztabu szkoleniowego zawodniczki, w domyśle niepotrzebnej zmiany trenera i znanego od dawna zagadnienia - większego niż powinien być wpływu pani psycholog na kondycję mentalną Igi, a właściwie na jej całkowity brak. Tekst ciekawy, można się z nim zgodzić lub nie, ale te wszystkie problemy zostawiłbym samej Idze do rozstrzygnięcia. To ona sama musi się z tym uporać. Oczywiście, jak się ma dwadzieścia lat, to nie jest to takie proste z powodu braku życiowego doświadczenia i o błędy jest stosunkowo łatwo. Niemniej, prawda jest taka, że nikt tego za nią nie zrobi i musi zdawać sobie z tego sprawę. Ma gigantyczny potencjał sportowy i to jest właśnie ten moment, kiedy można pójść mocno do przodu, albo stanąć w miejscu. Żeby podjąć dobre decyzje potrzebna jest jednak odrobina spokoju i tego spokoju życzę Idze jak najwięcej i namawiam wszystkich, którym leży na sercu dobro Igi Świątek i generalnie całego polskiego tenisa też, żeby ten temat na jakiś czas odpuścić. Australian Open. Marian Kmita: Iga Świątek powinna być traktowana jak Hubert Hurkacz Trzeba to potraktować jak występy Huberta Hurkacza, który już nas wielokrotnie pozytywie zaskoczył, ale gdy przegrywał nikt specjalnie nie celebrował tych porażek, z pożytkiem dla psychiki zawodnika. Może było tak dlatego, że w Polsce utarło się przekonanie, iż na skalę swojego talentu Hubert robi i tak stosunkowo dużo na światowych kortach, więc każde jego zwycięstwo przyjmujemy z radością, a porażkę z wyjątkowym zrozumieniem. Nawet jeśli, to od czasu jego półfinału na ubiegłorocznym Wimbledonie i jego zaczęto oceniać surowiej, ale i tak wciąż o wiele łagodniej niż Igę Świątek. Dlatego nasz sympatyczny chłopak z Wrocławia nie niesie na plecach jakiejś gigantycznej presji mediów czy wielkich oczekiwań kibiców. Ma spokój i dzięki temu pewnie jeszcze nie raz da nam wiele sportowej radości. A wiadomo - apetyt na sportową radość rośnie w miarę jedzenia, a nasz - kibiców polskiego sportu - szczególnie. Więc w oczekiwaniu na poniedziałek, wszak wydarzeniem przyszłego tygodnia nie będzie (zgodnie z przytoczonymi wyżej preferencjami mediów) np. przygotowanie naszej reprezentacji do IO w Pekinie, a ujawnienie nazwiska naszego futbolowego selekcjonera, dajmy jak najwięcej spokoju Idze Świątek. Ręczę, że wkrótce się nam odwdzięczy.