Iga Świątek wygrała w Rzymie swój czwarty tytuł w tym roku, zresztą po raz czwarty triumfowała w prestiżowym turnieju WTA 1000. Po Dosze, Indian Wells i Madrycie przyszedł czas na Rzym. Tak jak w stolicy Hiszpanii, znów w decydującym starciu spotkała się z Aryną Sabalenką. I po raz kolejny pokazała, że korty ziemne to jej królestwo. Iga rozegrała z Białorusinką jedno z najlepszych spotkań. O ile w Madrycie, na szybszych kortach i większej wysokości, Białorusinka była nawet o jedną piłkę od końcowego sukcesu, to w Rzymie nie miała za wiele do powiedzenia. Polka wygrała 6:2, 6:3, perfekcyjnie broniła się w najtrudniejszych momentach, gdy rywalka miała break pointy. A później przyspieszała i nie zostawiała złudzeń, kto jest najlepszy. Świątek dziękowała... Sabalence. A ta chce ją dopaść już wkrótce, w Paryżu Świątek tuż po swoim zwycięskim finale komentowała, że w trakcie gry była maksymalnie skoncentrowana, nie zwracała uwagi na zachowanie Białorusinki. Sabalenka zaś irytowała się, połamała rakietę, krzyczała. - Aryna, kolejny finał, kolejna wspaniała bitwa. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe spotkanie. Dziękuję, że dzielisz ze mną ten kort i naprawdę motywujesz mnie do bycia lepszą tenisistką. Zobaczymy, co będzie z tym finałem Rolanda Garros - mówiła Świątek, nawiązując do wcześniejszych słów Sabalenki. Ta chciałaby "dopaść" Polkę w ostatnim spotkaniu w Paryżu. Być może tak się stanie, być może obie zagrają za trzy tygodnie o tytuł na korcie Philippe'a Chatriera, ale najpierw muszą wygrać sześć innych pojedynków. Drabinka zostanie rozlosowana w najbliższy czwartek - Polka i Białorusinka znajdą się w dwóch różnych połówkach. Szesnaście akcji z finału Świątek - Sabalenka. Kuriozalny wybór, jakby to Białorusinka wygrała Kibicom, którzy nie oglądali tego spotkania w Rzymie, WTA zaproponowało ponad pięciominutowy skrót z meczu. Tak jak to czyni ze wszystkich ważniejszych potyczek. Zwykle jest krótszy, ale pojedynki Świątek i Sabalenki mają swoje wyjątkowe miejsce, jest co z nich "wycinać". Zaproponowana kompilacja składała się z szesnastu akcji punktowych - ten wybór spotkał się z bardzo ostrą reakcją kibiców. Gdyby nie to, że WTA pokazało m.in. dwie akcje kończące oba sety, a te padły łupem Polki, można by stwierdzić, że to ona jednak... przegrała to starcie. W filmie bowiem znalazły się głównie udane akcje Białorusinki. Z pierwszego seta wybrano pięć akcji, dwie z nich wygrała Świątek, w tym tę ostatnią na 6:2. Z drugiego, zakończonego 6:3, wycięto cztery zagrania Polki i siedem Sabalenki. Kuriozalny był zwłaszcza wybór pierwszej części tej partii: sześć z siedmiu urywków to punkty dla Sabalenki. A przecież to Iga wygrała w meczu 66 punktów, przy 45 rywalki. To Polka miała 11 winnerów i zaledwie osiem niewymuszonych błędów, podczas gdy jej rywalka... 18 i 28. Pod filmem, zamieszczonym m.in. na platformie youtube, od razu ukazały się głosy krytyki. Oto niektóre z nich: "Iga pewnie wygrywa, a najciekawsze momenty pokazują głównie zwycięskie punkty dla Sabalenki" "Cóż za okropny wybór. A już myślałem, że to Sabalenka wygrała" "To zemsta WTA wobec Igi za wyeliminowanie Coco. Co to jest? Iga miała około dziesięć wygrywających zagrań, a wy pokazujecie te Aryny" "Kogo zatrudniacie do robienia skrótów najważniejszych momentów? Kto to wybierał? Chłopak Sabalenki? Gdzie są punkty Igi?" Podobnie zresztą było na platformie X, tam też dostrzeżono zaskakujący wybór: Dla fanów Polki nie jest to z pewnością wymarzony skrót z meczu, ale... liczy się końcowy wynik. A tu Iga Świątek nie zostawiła światowej dwójce żadnych złudzeń.