Rozgrywająca swój pierwszy w karierze turniej w Montrealu Iga Świątek zachowa najprawdopodobniej kapitalne wspomnienia z tego miasta. Liderka światowego rankingu kolejny raz obroniła bowiem swoją pozycję przed atakiem Aryny Sabalenki, a przy okazji przełamała "klątwę" 1/8 finału w kanadyjskich imprezach, która ciążyła na niej po występach w Toronto. 22-latka rozpoczęła rywalizację w turnieju WTA w Montrealu od drugiej rundy i na dobry początek pokonała dwie czeskie tenisistki - Karolinę Pliskovą oraz Karolinę Muchovą. W ćwierćfinale o sile, umiejętnościach i woli walki pierwszej rakiety świata przekonała się tenisistka ze Stanów Zjednoczonych - Danielle Collins. W półfinałowym boju swoją rodaczkę pomścić chciała trzecia w światowym rankingu Jessica Pegula. WTA Montreal: Iga Świątek - Jessica Pegula. Kuriozalny początek, Polka w tarapatach Mecz rozpoczął się po myśli Amerykanki, która zdołała przełamać Igę Świątek już w pierwszym gemie. Na szczęście Polka błyskawicznie zdołała doprowadzić do stanu 1:1, popisując się świetnym returnem przy serwisie Jessiki Peguli, ale potem... znów straciła swoje podanie i przegrywała 1:2. To nie był jednak koniec serii przełamań. Jako pierwsza zdołała ją przerwać Jessica Pegula dopiero... w gemie numer sześć, obejmując prowadzenie 4:2. Iga Świątek nie mogła odnaleźć rytmu, przez co miała trudności ze skutecznym przeciwstawieniem się Amerykance, która łapała wiatr w żagle, wchodząc na coraz wyższe obroty. W kolejnym gemie liderka światowego rankingu znów nie zdołała wygrać przy własnym serwisie i znalazła się pod ścianą. Jessica Pegula nie wypuściła już tej szansy z rąk i domknęła seta przy pierwszej nadarzającej się okazji, zwyciężając 6:2. Iga Świątek nie wygrała więc w pierwszej partii żadnego gema, w którym serwowała. Dodatkowo nasza reprezentantka wyglądała na nieco zmęczoną trudami ostatnich dni czy nawet tygodni. Okoliczności nie były więc sprzyjające. Na szczęście na początku drugiego seta Iga Świątek przełamała się i objęła prowadzenie 1:0, a następnie doprowadziła do przełamania, nie tracąc punktu. Niestety, nie zdołała pójść za ciosem w kolejnym gemie serwisowym, popełniając przy tym proste błędy. Jak wtedy, gdy otworzyła sobie niemal cały kort świetnym serwisem, a następnie trafiła w siatkę. Aryna Sabalenka zdumiała dziennikarzy. Szczere wyznanie, nie kryła niczego Iga Świątek i walka do końca. Polka doprowadziła do trzeciego seta Dalsza część rywalizacji potwierdziła, że Iga Świątek dalej ma problem z wygrywaniem po swoim podaniu, co przełożyło się na prowadzenie rywalki 4:3 i przewagę 40:15 w kolejnym gemie. Polka odwróciła jednak jego losy. I było 4:4, a więc wszystko pozostawało otwarte. Trzeba jednak było wygrać własny gem serwisowy... a to się nie udało. Jessica Pegula serwowała więc po wygraną i awans do finału. W decydującym momencie Iga Świątek wspięła się jednak na wyżyny i po świetnych akcjach utrzymała się w grze. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle to, co do tej pory kończyło się błędami, zaczęło Polce wychodzić. I w ten sposób 22-latka po raz drugi w meczu nie dała się przełamać Amerykance. Ostatecznie o losach tego seta zdecydować musiał tie-break. Wojnę nerwów wygrała Iga Świątek, zwyciężając 7:4. Co ciekawe, jedna z wymian w tie-breaku musiała zostać... przerwana! Gdy Iga Świątek uderzała piłkę smeczem, z głośników popłynęła bowiem muzyka. Trzecia partia toczyła się w rytm dwugemowych serii obu zawodniczek aż do stanu 4:4. Wówczas Jessica Pegula zaburzyła tę prawidłowość, obejmując prowadzenie 5:4, a Iga Świątek musiała serwować, by utrzymać się w meczu. Przy wyniku 30:30 Polka zagrała minimalnie za linię boczną, co dało Amerykance pierwszą piłkę meczową. Kolejny minimalny aut zdecydował o tym, że Iga Świątek odpadła z rywalizacji. Iga Świątek - Jessica Pegula 2:6, 7:6 (7-4), 4:6