Iga Świątek ma za sobą najsłabszy start sezonu od momentu, gdy weszła na tenisowy szczyt. Polka tak naprawdę najlepszy turniej rozegrała tam, gdzie dotychczas jej się nie wiodło. Mowa oczywiście o Australian Open, gdzie nasza gwiazda dotarła do półfinału, a walkę o finał przegrała dosłownie na przysłowiowym ostatnim centymetrze. O tym, kto zagra o tytuł w Melbourne, decydował bowiem super tie-break. W tym niestety bardziej skuteczna okazała się Madison Keys. Tuż przed Rolandem Garrosem Iga Świątek zamieściła wideo. "Niesamowity występ" Amerykanka najpierw pokonała Świątek, a w finale ograła Arynę Sabalenkę. Wydawało się, że występ w Australii jest zapowiedzią naprawdę dobrego sezonu w wykonaniu raszynianki, a w kolejnych turniejach, które lubi zdecydowanie bardziej, powinno być tylko lepiej. Niestety nie było. Nie pomogła zmiana klimatu na ten, który panuje na bliskim wschodzie, nie pomogły także kalifornijskie warunki panujące w Indian Wells, a finalnie nic nie dało także przejście na mączkę. Problemy Świątek nie ustają. "Nie ma pewności siebie" To, że na ukochanych kortach ziemnych Świątek nie wiedzie się tak, jakby to sobie wyobrażała, sprawiło, że zaczęły "wyć syreny alarmowe". Ostatecznym sygnałem, że jest źle, była porażka z Danielle Collins już w trzeciej rundzie turnieju rangi WTA 1000 w Rzymie. To wszystko sprawia, że pierwszy raz od wielu lat Świątek do Roland Garros nie podchodzi w roli naprawdę murowanej faworytki do wygranej. O sytuacji Polki, a także Huberta Hurkacza porozmawialiśmy z Dawidem Olejniczakiem, komentatorem Polsatu Sport. Rafał Sierhej, Interia Sport: Która zawodniczka jest faworytką Roland Garros? Dawid Olejniczak, Polsat Sport: Trudno w tym momencie wyłonić jedną murowaną faworytkę Roland Garros, tak jak w poprzednich latach była nią Iga. Gdybym miał ja typować, to największe szanse na ostateczny triumf dałbym Sabalence. Ona jest w tym momencie najrówniejsza i najbardziej przewidywalna. Na którym miejscu w gronie kandydatek do tytułu znalazłaby się w tym momencie Iga Świątek? Iga na pewno znalazłaby się przynajmniej w top 5 kandydatek do tytułu. Trudno przewidzieć, jak ten turniej się potoczy. Z jednej strony wiadomo, że wyniki nie są tak dobre, jak w poprzednich latach. Z drugiej strony to jest przecież Roland Garros, a więc bastion Igi, gdzie ma się odbudować, jak nie tutaj? Tym bardziej że dosyć wcześnie przyjechała do Paryża i trenuje już od kilku, a może nawet kilkunastu dni. Losowania nie ma łatwego, ale sam jestem ciekawy, jak ten turniej w jej wykonaniu będzie wyglądał. Burza wokół sztabu Świątek, Abramowicz na celowniku. Sypią się gromy, a tu taka riposta Użyję tu porównania do podwórka piłkarskiego. W tym sezonie Ligi Mistrzów w ćwierćfinale Real Madryt zmuszony był do odrabiania strat po przegranym pierwszym meczu wyjazdowym aż 0:3. Wówczas wszyscy odwoływali się do wszystkich magicznych nocy na Santiago Bernabeu, do tych niesamowitych meczów, w których Real odrabiał straty. Ostatecznie okazało się, że w tym sezonie ta drużyna nie jest zdolna do takich rzeczy. Nie jest trochę tak, że w odniesieniu do Igi i Roland Garros liczymy na coś podobnego? To nie jest tak, że Iga zapomniała, jak się gra w tenisa. Tenis to jest sport indywidualny, więc na pewno jakieś porównania do piłki nożnej są właściwe , ale nie można traktować ich tak 1 do 1. Na pewno nie ma tej pewności w grze, co miała w poprzednich latach. Nie ma takiego luzu, odpowiednich wybórów (z ang. shot selection). To wszystko się składa w jedną całość. Jeśli kilka rzeczy nie gra, to nagle z kogoś, kto był hegemonem szczególnie na kortach ziemnych, stała się zawodniczką, która w Madrycie przegrała z Coco Gauff, wygrywając dwa gemy. Ja czuję jednak, że jakąś formę odbudowy Igi zobaczymy w Paryżu, ale nie wiem na ile to wystarczy. Wobec tych wszystkich wyników i niepowodzeń, które w ostatnich miesiącach przeżywała Świątek i jej kibice, pojawia się oczywiście coraz więcej głosów, które zastanawiają się nad przyszłością trenera Wima Fissette'a. Ja od początku nie byłem entuzjastą wyboru Fissette’a, a teraz patrzę na jego pracę i nie wiem, czy jest coś takiego, co on wprowadził do tenisa Igi. Tutaj oprócz tego, że trener Fissette próbuje utrzymać jakąś taką dobrą atmosferę, to nie widzę, żeby ten szkoleniowiec coś Idze dawał. Mówię o tym oczywiście z perspektywy obserwatora, który nie ogląda treningów, natomiast nie widać żadnych efektów jego pracy. Mimo, że to jest trener z topu, który pracował z zawodniczkami ze ścisłej czołówki, ale to nie jest trener, który on te zawodniczki odmieniał. Po prostu brał dobre zawodniczki i wygrał z nimi jakieś duże turnieje. Umówmy się wygrywanie turniejów z zawodniczkami z czołówki nie jest wielką sztuką. On moim zdaniem w dużej mierze właśnie na tym jedzie. Robi co może, na pewno nie jest tak, że on specjalnie sprawia, że Iga gra gorzej. Przyszedł wtedy, gdy już był jakiś taki minikryzys, czyli w październiku. To był minikryzys, ale to, co jest w tym roku...okej są ćwierćfinały i półfinały, ale od Igi oczekujemy więcej. Oczywiście, nie musi wygrywać każdego turnieju, ale nie może być tak, że na tytuł czeka już od roku. Zawodniczka tej klasy, o takim potencjalne, która wygrywała wcześniej turnieje jeden po drugim, nagle przez rok nie wygrała nawet jednej imprezy. Coś jest nie tak i tak być nie powinno. Kibice zwracają także uwagę na zachowanie Belga, które nie raz jest zaskakujące. Pewne nagrania tak naprawdę stały się hitem sieci i były naprawdę szeroko komentowane przez tenisowe autorytety. Nie podobają mi się też te zachowania Fissette’a. Przypomnijmy sobie, jak biegł za Igą Świątek, aby po przegranym meczu ją przytulić. Tutaj ewidentnie zabrakło odpowiedniego wyczucia. Trudno jednak powiedzieć, czy gra o posadę. Nie wiem, jaki jest kontrakt, jakie są założenia, ale ja przyznam się szczerze zwolniłbym go już po tych turniejach w Ameryce (Indian Wells oraz WTA 1000 w Miami) i tego się spodziewałem. W kontekście rozmowy o Idze nie można oczywiście pominąć także innej części jej sztabu, być może nawet ważniejszej, a więc tej związanej odpowiednim przygotowaniem mentalnym. Nie jest trochę tak, że problemy naszej gwiazdy niekoniecznie dotyczą stricte tenisa, a momentami nawet bardziej tego, co dzieje się w jej głowie? Nie wiem, czy tu chodzi o problem mentalny, problem w głowie. W końcu Iga ma przy sobie 24 godziny na dobę panią psycholog Darię Abramowicz, która powinna poradzić jej, co zrobić w poszczególnych sytuacjach. To na pewno jest system naczyń połączonych, ale nie ma wątpliwości, że pewność siebie zniknęła, a to przekłada się na niepotrzebne przyspieszanie gry, jak z Coco Gauff i popełnianie błędów, których zwykle Iga nie popełniała. Myślę, że potrzeba tu więcej luzu, który widać u Sabalenki. Białorusinka nawet po przegranym meczu potrafi się bawić, wyjść na miasto i "zresetować głowę". Podobnie jest w przypadku Carlosa Alcaraza, co widzieliśmy w tym niedawno wyprodukowanym serialu. Hiszpan nie miał problemów z tym, żeby polecieć na trzy dni na Ibizę z przyjaciółmi, a potem do Londynu i tam wygrać turniej w Queens oraz Wimbledon. To jest odpowiednia droga. Przejdźmy do tych nieco bardziej optymistycznych tematów, a więc do Huberta Hurkacza. Jeśli w przypadku Świątek nie widzimy wpływu trenera na jej grę, to gdy popatrzymy na rosnącą dyspozycję Huberta, jest zgoła inaczej. Patrzę sobie na tę współpracę Nicolasa Massou z Hubertem Hurkaczem i tam widzę faktyczny, pozytywny wpływ na grę zawodnika, a trzeba pamiętać, że ten duet miał trudniejsze warunki do pracy, bo Hubi na początku sezonu wciąż miewał spore problemy zdrowotne. Gdy jednak zobaczymy na zmiany w grze, to są one ewidentne. Poprawił się forehand, który teraz jest zdecydowanie skuteczniejszy w tych kluczowych momentach. Hubert stał się zdecydowanie bardziej ofensywnie nastawionym zawodnikiem, częściej chodzi do siatki, gra serwis + wolej, ale przede wszystkim, widać u niego uśmiech i radość z gry w tenisa. Sama postać Massou również wydaje się w tym momencie bardziej przekonująca niż były trener Craig Boynton. Podobają mi się też zachowania trenera Massou, który jest zdecydowanie bardziej żywiołowy niż jego poprzednik. Craig Boynton potrafił siedzieć na meczu i wydawało się, że on zaraz zaśnie. W przypadku Massou widzimy coś zupełnie odmiennego. On czasami zachowuje się jak taki kibic, który miałby zaraz wbiec na kort i mnie się to podoba. Tak powinno to wyglądać. Trzeba jednak przyznać, że wrocławianin w losowaniu raczej o wielkim szczęściu mówić nie może. Mecz pierwszej rundy przeciwko niezwykle utalentowanemu Joao Fonsece, to raczej nie jest to, o czym marzą tenisiści rozstawieni. W pierwszej rundzie czeka go trudne zadanie, bo starcie z Joao Fonsecą to z pewnością nie będzie spacerek. Jestem jednak zdziwiony, gdy widzę, że to Brazylijczyk jest faworytem tego meczu. Moim zdaniem został trochę marketingowo rozdmuchany, już go tak naprawdę stawiano w szeregu z Alcarazem i Sinnerem. Oczywiście, wygrał finały Next Gen, wygrał z Rublowem w Australian Open, wygrał turniej w Buenos Aires, ale ostatnio ta jego forma jest daleka od tej, której on sam pewnie oczekuje. Z pewnością kluczem będzie tutaj neutralizacja tego atomowego forehandu, którym potrafi zachwycać, ale dla mnie faworytem jest tutaj Hubi, który wyraźnie się odbudował i wraca do formy przed sezonem na kortach trawiastych, gdzie przecież należy do najlepszych na świecie. Chciałbym w Paryżu zobaczyć mecz trzeciej rundy Hurkacz - Draper. Gdy spojrzymy na turniej pań, to nie ma tak wyraźnej faworytki, jak przez kilka ostatnich lat, gdy zawsze wskazywano na Świątek. U panów sytuacja wydaje się jednak inna i tu na czoło wysuwają się dwaj młodzi, ale już wielcy gracze. Na pewno, gdy spojrzymy na to wszystko w tym momencie, to finał inny niż starcie Carlosa Alcaraza z Jannikiem Sinnerem wydawałby się zaskoczeniem, ale też nie można zapominać, że aby dotrzeć do tego ostatniego meczu, będą musieli wygrać po sześć kolejnych, a tam czekają na nich bardzo trudne do przeskoczenia przeszkody. Djoković zdaje się wracać do formy, chociaż nie wiem, na ile ten długi występ w Genewie mu pomoże, a na ile przeszkodzi, bo przecież mówimy o 38-letnim facecie. Są też Holger Rune, Casper Ruud, Jack Draper czy Lorenzo Musetti. Każdy z nich może sprawić wspomnianej dwójce problemy, choć z pewnością faworytami swoich połówek są Hiszpan oraz Włoch. Rafał Sierhej, Interia Sport