Po kompletnie nieudanym występie w ramach tegorocznej edycji rywalizacji WTA Rzym wielu fanów tenisa z niepokojem spoglądało na Igę Świątek, która kilkanaście dni później miała przystąpić do najważniejszego wyzwania obecnego sezonu - obrony tytułu wielkoszlemowego turnieju French Open. Choć niektórzy eksperci wskazywali, iż paryskie zmagania mogą stać się swoistym przełamaniem dla Świątek, to zdecydowanie więcej było głosów mówiących, że "Królowa Rolanda Garrosa" zakończy turniej w przysłowiowych przedbiegach. Mimo to Świątek ponownie udowodniła, że korty im. Rolanda Garrosa są jej tenisowym domem. W pierwszej rundzie dość gładko poradziła sobie ona z Rebeccą Sramkovą, aby dwa dni później nie pozostawić żadnych szanse Emmie Raducanu. W dalszych fazach rywalizacji pod naporem świetnie grającej Polki padały także: Jaqueline Cristian, Jelena Rybakina oraz Elina Switolina. W końcu jednak na drodze raszynianki stanęła obecna "jedynka" rankingu WTA - Aryna Sabalenka. Mimo początkowych problemów Świątek nie dawała za wygraną, co doprowadziło do konieczności rozstrzygnięcia tego pełnego emocji starcia w trzecim secie. W nim jednak polska tenisistka kompletnie nie dotrzymała tempa rywalce, przez co zakończyła zmagania French Open w półfinale. Kontrowersyjne zachowanie sędziego. Nie chciał ulec prośbie Igi Świątek W drugim secie batalii między Świątek a Sabalenką kibice byli świadkami niecodziennej sytuacji. Przy stanie 4:2 dla raszynianki białoruska przeciwniczka wykonała serwis, który Świątek odebrała, lecz piłka wylądowała na aucie. Innego zdania był natomiast sędzia spotkania Kader Nouni, bowiem zdecydował się on przyznać punkty Sabalence. Później Świątek zaczęła protestować, prosząc arbitra o dokładne sprawdzenie śladu, który wskazywał na słuszność słów raszynianki. Francuz był jednak nieugięty, a z jego słów wynikało, że 24-latka zbyt późno poprosiła o interwencję. To wywołało oburzenie Świątek, która po zakończonym spotkaniu nie omieszkała skomentować zaistniałej sytuacji. Polska sędzina komentuje zachowanie Nouniego. "Przepis mówi jasno" Zaistniała sytuacja wywołała szereg komentarzy sugerujących, że decyzja Francuza ewidentnie faworyzowała Sabalenkę. Inne światło na sporną kwestię z półfinałowego starcia na kortach im. Rolanda Garrosa rzuciła natomiast polska sędzina tenisowa Gabriela Załoga. W rozmowie z portalem "sport.pl" przytoczyła ona jedną z głównych zasad rywalizacji. "Przepis mówi jasno, że zawodnik musi to zgłosić niezwłocznie. To, że sędzia sprawdzał ślady na wniosek Aryny, wynika z tego, że ona po prostu prosiła o to w odpowiednim momencie. Jeżeli serwis był autowy, ale Iga normalnie returnowała i dopiero po jakimś czasie, jak już piłka wylądowała poza polem gry, powiedziała, by to sprawdzić, to jest to za późno" - tłumaczy Załoga. Co ciekawe w tej samej rozmowie ekspertka przyznaje, że są wyjątki od omawianej reguły. "Ja bym powiedziała, że arbiter ma obowiązek sprawdzać sytuacje wątpliwie. Jeżeli piłka poleciała dwa metry na aut i widać to z daleka, ale zawodnik domaga się sprawdzenia, to można odmówić. Ja często tłumaczyłam, że sędzia jest od tego, żeby sprawdzać ślady, a nie żeby je pokazywać. Weryfikować trzeba te, których nie jesteśmy w stanie z pewnej odległości jednoznacznie ocenić" - mówi sędzina w rozmowie z "sport.pl". Roland Garros to ostatni Wielki Szlem, na którym tego typu sytuacje rozstrzyga się w "tradycyjny sposób". Pozostałe wielkoszlemowe rywalizacje wspomagane są bowiem przez system Hawk-Eye, który pomaga w rozstrzygnięciu autowych sporów. Nie jest on jednak niezawodny, co przyznaje sama Załoga. "[...] Zawsze ktoś będzie niezadowolony. System elektroniczny - tak jak człowiek - nie jest nieomylny. Moim zdaniem nigdy nie unikniemy dyskusji dotyczących spornych sytuacji. [...] System się myli, sędzia się myli i zawodnik się myli. Trzeba to wszystko gdzieś wypośrodkować".