24-letnia Vondrousova to ubiegłoroczna zwyciężczyni Wimbledonu, a teraz bardzo dobrze radzi sobie na kortach Rolanda Garrosa. Czeszka dzisiaj pokonała Serbkę Olgę Danilović, ale jej mecz - równolegle rozgrywany z laniem, jakie Iga Świątek spuściła Anastazji Potapowej, miał mocno inny przebieg. Marketa Vondrousova: Spodziewam się trudnego meczu, ale nie mam nic do stracenia Normalnie powiedzielibyśmy, że Marketa wygrała także bardzo pewnie, ale jej wyczyn blednie przy tym, czego dokonała polska gwiazda. Raszynianka w 40 minut rozbiła w pył Rosjankę, z kolei reprezentantka naszych południowych sąsiadów więcej czasu miała spędzić na korcie w samym tylko pierwszym secie, aby napocząć Danilović 6:4. W drugim poszło jej jeszcze lepiej i wygrała 6:2. Rozstawiona z piątym numerem Vondrousova już w 2019 roku awansowała do finału French Open, zatem obecnym wyczynem jeszcze nie zbliżyła się do swojego dotychczasowej "życiówki" na paryskiej mączce. Marketa poniekąd przyznała, że w pierwszym secie meczu z Serbką spisywała się nieco słabiej. W tym sensie, że przegrała swoje pierwsze podanie i później musiała odrabiać straty. Obie tenisistki dotąd mierzyły się ze sobą trzykrotnie. Za każdym razem górą była Iga Świątek, nie pozwalając Czeszce ugrać choćby seta. Historia tych polsko-czeskich starć rozpoczęła się właśnie tutaj, w Paryżu w 2020 roku, już w pierwszej rundzie, a faworytką była wówczas Vondrousova. Kolejne dwie wygrane Polka odnotowała przed rokiem, najpierw w ćwierćfinale w Cincinnati, a następnie na etapie fazie grupowej WTA Finals. Marketa została zapytana właśnie o kontekst tej pierwszej rywalizacji oraz tego, jak zapatruje się na wtorkowy pojedynek. - Rzeczywiście, rozegrałyśmy kilka meczów na twardych kortach, a Iga oczywiście czuje się tutaj świetnie. Wygrała dzisiaj dwa razy po 6:0, zatem spodziewam się ciężkiego meczu. Ale jestem tutaj i nie mam nic do stracenia. Wyjdę więc na kort i spróbuję cieszyć się tym spotkaniem, a może nawet rozegrać dobry mecz - powiedziała Vondrousova. Z jednej strony widać było, że nie wywiesza białej flagi, ale gdyby czytać z mowy ciała, trudno było uwierzyć, ze absolutnie wierzy w to, że będzie w stanie wyrzucić za burtę trzykrotną triumfatorkę i zatrzymać ją w marszu po trzeci kolejny triumf stolicy Francji. Artur Gac, Paryż