Mieliśmy obawy czy zobaczymy dzisiaj jakiekolwiek spotkanie w Cancun. Ostatecznie aura zlitowała się nad organizatorami WTA Finals i pozwoliła w końcu rozpocząć pierwsze spotkanie. Podjęto decyzję, że na dzień dobry zobaczymy pojedynek singlowy, a ew. deble będą rozgrywane dopiero po meczach gry pojedynczej. Mimo że Coco Gauff jest obecnie wyżej w rankingu WTA od swojej rodaczki i deblowej partnerki Jessiki Peguli, to jednak starsza z Amerykanek była faworytką do awansu do wielkiego finału WTA Finals. 29-latka bardzo dobrze prezentowała się w Cancun. Nie przeszkadzały jej trudnej warunki, a fazę grupową przeszła jak burza bez straty seta, pokonując kolejno Jelenę Rybakinę, Arynę Sabalenkę i Marię Sakkari. Imponowała swoją grą, a w szczególności returnem. U młodszej z Amerykanek widać było, że nie do końca odnajduje się w trudnych warunkach w Cancun. O ile w pierwszym pojedynku z Ons Jabeur straciła zaledwie gema, to w kolejnych meczach już nie wyglądało to tak dobrze, jakby za bardzo rozmyślała o tym, z czym musi się zmagać i nie potrafiła sobie do końca z tymi myślami poradzić. Jessica Pegula zdominowała swoją młodszą koleżankę. Zdecydowanie lepiej poradziła sobie z warunkami, jest w świetnej formie Początek meczu o finał był niejako potwierdzeniem myśli, które towarzyszyły większości fanów tenisa przed spotkaniem. To Pegula weszła pewniej w mecz i szybko objęła prowadzenie 2:0. Potem nastąpił zryw Gauff, a z kolei Jessica zanotowała słabszy fragment i doszło do wyrównania. Potem jednak wszystko wróciło do normy z początku spotkania. Starsza z Amerykanek zdobyła cztery gemy z rzędu i wygrała pierwszą partię 6:2. Już w inauguracyjnym secie mogliśmy zobaczyć kilka absurdalnych wymian, w których główną rolę odegrał wiatr. Początek drugiej partii to kontynuacja świetnej gry Peguli. 29-latka wyszła na prowadzenie 2:0 i nagle... pojawił się opad deszczu nad kortem w Cancun. Mieliśmy kilkuminutową przerwę, na szczęście zawodniczki nie musiały zejść do szatni. Podczas niej doszło jednak do kuriozalnej sytuacji, która po raz kolejny pogrążyła dobór lokalizacji na WTA Finals. Zobaczcie sami, co stało się z parasolką Coco Gauff... Po powrocie do gry 19-latka zdobyła pierwszego gema w drugim secie, ale... potem nie miała już zbyt wiele do powiedzenia. Pegula kontynuowała świetną grę i w konsekwencji wypracowała sobie przewagę podwójnego przełamania. Niestety, przy stanie 4:1 30-30 w drugiej partii dla Jessiki, pojawił się kolejny opad i mecz musiał zostać wstrzymany. Nie zachwiało to pewnością siebie starszej z Amerykanek. Cały czas zachowywała należytą koncentrację i dokończyła spotkanie na własnych warunkach, wygrywając drugą partię 6:1. Rywalką Jessiki Peguli w finale będzie Iga Świątek lub Aryna Sabalenka. Amerykanka może mieć zatem sporo do powiedzenia w rywalizacji o fotel liderki rankingu WTA na koniec sezonu.