Od zakończenia igrzysk olimpijskich w Tokio Iga Świątek tylko raz wystąpiła w reprezentacji Polski: wiosną zeszłego roku w Radomiu, gdy Biało-Czerwone gładko rozbiły Rumunki, a raszynianka w swoich dwóch pojedynkach przegrała zaledwie jednego gema. Później wycofała się z finałowych zmagań w Glasgow, bo te zaczynały się tuż po WTA Finals w Teksasie, podobnie jak i nie było jej dane zagrać wiosną w Kazachstanie. Tym razem na przeszkodzie stanęła kontuzja żeber, która spowodowała też wycofanie Polki z obowiązkowej rywalizacji w Miami. Biało-Czerwone i tak jednak, choć w Kazaszkami przegrały 1:3, znalazły się w gronie dwunastu finalistek - dzięki "dzikiej karcie". Nie ma co ukrywać, Polska dostała ją z uwagi na pozycję Świątek w kobiecym tenisie. Tyle że już we wrześniu okazało się, że dojdzie do powtórki sytuacji sprzed 12 miesięcy: znów zmagania w Billie Jean King Cup nastąpią niemal natychmiast po WTA Finals. Iga zawczasu więc podjęła decyzję o rezygnacji z gry, a później w jej ślady poszły też choćby Jessica Pegula i Coco Gauff, w Sewilli ostatecznie też nie zagrała Jelena Rybakina. Tyle że obie Amerykanki, podobnie jak Kazaszka, już wcześniej zaliczyły co najmniej dwa występy w swoich reprezentacjach, a Polka - nie. Dzika karta dla Igi Świątek? Polka ma szansę na normalną drogę W teorii Iga Świątek nie spełnia więc na razie wymogów, które dawałyby jej prawo gry olimpijskie medale. Jednym z nich będzie odpowiednio wysokie miejsce w rankingu w połowie czerwca, z tym nie ma już teraz najmniejszych problemów. Jest druga, ale liczba punktów zdobyta przez Polkę całkowicie wystarczy aby pozostać w czołówce, nawet... bez dalszych występów. Drugim jest jednak dwukrotnie reprezentowanie kraju w rozgrywkach drużynowych w okresach między olimpijskimi rywalizacjami, ale nie liczy się tu np. United Cup. Iga grała tylko raz, ten drugi może mieć miejsce w kwietniu przyszłego roku. Oczywiście ITF może zastosować wyjątek i przyznać "dziką kartę" byłej triumfatorce Wielkiego Szlema, ale zapewne Polce nie o taką drogę chodzi. Niefortunny termin rundy kwalifikacyjnej Billie Jean King Cup. Może być kolizja terminów Liderka rankingu WTA może więc spełnić ten wymóg już wiosną przyszłego roku - wtedy Polska powalczy o prawo gry w kolejnych finałach Billie Jean King Cup. Z kim i gdzie - tego jeszcze nie wiadomo, a jest to informacja kluczowa. Pierwsza część sezonu, na kortach twardych, powinna się zakończyć dla Igi 30 marca - w Miami. Polka po kilku tygodniach rywalizacji na Bliskich Wschodzie i w USA (aż cztery turnieje rangi WTA 1000!) będzie zapewne chciała wrócić do kraju, a już 15 kwietnia zaczyna się turniej Porsche Tennis Grand Prix w Stuttgarcie. Grała tam dwa razy, w 2022 i 2023 roku, efektem są dwa triumfy, kilkaset tysięcy dolarów w portfelu i... dwa modele porsche w garażu. Właśnie tuż przed startem tego turnieju ma się odbyć runda kwalifikacyjna Billie Jean King Cup. Polki, bez Świątek, znów odpadły z rywalizacji w finałach już po fazie grupowej - tym razem uległy 0:3 Kanadzie i 1:2 Hiszpanii. To zaś oznacza, że straciły szansę awansu w rankingu narodowym ITF do czołowej dziesiątki, co chociaż dałoby im rozstawienie przed losowaniem. Zostaną w tej sytuacji dolosowane do którejś z dziewięciu reprezentacji - zwycięzca pary zagra późną jesienią w finałach. Oby nie Australia na wyjeździe. Takie losowanie będzie koszmarem dla polskich tenisistek I tu jest pies pogrzebany: wśród zespołów rozstawionych są m.in. USA oraz Australia - to z nimi może zagrać Polska. Gospodarza wyłoni losowanie, ale podróż do Australii w kwietniu byłaby dla Biało-Czerwonych organizacyjnym koszmarem. Niewiele lepiej wygląda tu ewentualna wyprawa za ocean - ona też zaburzyłaby cykl przygotowań do dalszej części sezonu. I spowodowała, że liderka reprezentacji Polski niemal natychmiast musiałaby się przemieścić do Stuttgartu, jeśli znów zdecyduje się na start w tym turnieju. Inni potencjalni rywale są już łatwiejsi pod względem logistycznym - ewentualne podróże do Szwajcarii, Hiszpanii, Czech, Francji, Słowacji czy Niemiec nie zapowiadają się jakoś strasznie. Jedynie ze Szwajcarią, w przypadku zwycięstwa, na pewno zagramy na wyjeździe, w przypadku pozostałych rywali gospodarza wskaże losowanie. Trafienie na Kazachstan oznacza zaś, że mecz na pewno odbędzie się w Polsce.