Przygoda z Miami Open nie trwała dla Igi Świątek zbyt długo. Polka pożegnała się z turniejem w 1/8 finału, niespodziewanie przegrywając z Jekatieriną Aleksandrową 4:6, 2:6. Zaraz po porażce zabrała głos i przyznała, że czuje się rozczarowana biegiem zdarzeń. "Jestem zawiedziona, bo myślałam, że tutaj, w Miami, będę grała lepiej. Lecz [Aleksandrowa - przyp. red.] rozegrała niesamowity mecz i na pewno była dzisiaj lepsza. Trudno było czytać jej serwis. Poczułam się trochę spięta, kiedy nie mogłam dobrze returnować" - mówiła na konferencji prasowej. Czy to właśnie był kluczowy element, który przesądził o jej przegranej? Sprawa zdaje się bardziej złożona. Bartosz Ignacik, który miał okazję obserwować pojedynek Świątek - Aleksandrowa, ocenił, że nasza tenisistka miała kłopot ze "spóźnionymi reakcjami już w kolejnym meczu". Podobne wnioski zdawał się wyciągnąć trener Tomasz Wiktorowski. Jego słowa z kortu, w rozmowie z studiu Canal+Sport, przytoczyła Joanna Sakowicz-Kostecka. Mimo że Polka utrzymała liderską pozycję w rankingu WTA, a wcześniej wygrała turnieje w Dosze oraz Indian Wells, w kontekście jej szybkiego odpadnięcia z Miami Open pojawiły się pojedyncze głosy o... kryzysie. Z tego typu opiniami w rozmowie z WP SportowymiFaktami zdecydowanie rozprawia się teraz ekspert, były deblista, Marcin Matkowski. Iga Świątek niezagrożona. Najnowszy ranking WTA robi wrażenie, imponujący awans wielkiej rywalki Polki Kryzys Igi Świątek? Mocno przedwczesne obawy. "Porażki mogą się zdarzyć" Matkowski może nie usprawiedliwia komentarzy o rzekomym kryzysie Świątek, ale rozumie, skąd mogą płynąć takie wnioski. "Iga dwa lata temu miała swoją niesamowitą serię 37 zwycięstw z rzędu. Być może fani przyzwyczaili się do czegoś takiego, lecz przegrane są rzeczą naturalną" - tłumaczy i wskazuje na fakt, że gorsze chwile zdarzały się przecież też innym najlepszym tenisistom, w tym Rogerowi Federerowi oraz Novakowi Djokoviciowi. Podkreśla, że "porażki mogą się zdarzyć i nie jest to żaden powód do mówienia o kryzysie". Oczywiście nikt nie lubi i nie chce przegrywać, ale jest jeden względnie korzystny skutek braku zwycięstwa i odpadnięcia z zawodów. Chodzi o "kupienie" dodatkowego czasu na regenerację. "To taki niechciany plus tej sytuacji" - tłumaczy Marcin Matkowski. I rzeczywiście, Iga Świątek wykorzystała bonusowe chwile na odpoczynek i podładowanie akumulatorów. Podczas gdy większość członków jej sztabu szkoleniowego wróciła do Polski, ona - razem z psycholog Darią Abramowicz - została w Stanach Zjednoczonych i na moment oderwała się od tenisowej rutyny. "Oczywiście nie takiego wyniku chciałam, ale nie zmienia to faktu, że Miami to świetne miejsce i uwielbiam tu być. Parę dni resetu i ładowania baterii i pora wracać do pracy. Mam co robić" - oświadczyła w mediach społecznościowych. Przed nią intensywny czas i napięty harmonogram. Na pierwszy ogień reprezentacyjny mecz Polski ze Szwajcarią w ramach kwalifikacji do turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King (12-13 kwietnia). Niemal od razu po pojedynku liderka rankingu WTA przeniesie się do Stuttgartu. To tam startuje lubiany przez nią turniej WTA 500 (13-21 kwietnia), w którym triumfowała już dwa lata z rzędu. A pod koniec miesiąca czeka na nią jeszcze rywalizacja w Madrycie (23 kwietnia - 5 maja). Nagły komunikat od Sabalenki w środku nocy. Rywalka Świątek ogłasza. "Chciałam poświęcić chwilę"