Jasmine Paolini zapowiedziała, jak rozpocznie "polski finał" z Igą Świątek
Jeszcze w środę nieśmiało o tym marzyliśmy, a teraz najpiękniejszy finał z polskiego punktu widzenia stał się faktem. Najpierw, po raz trzeci z rzędu, w ostatecznym boju o puchar Suzanne Lenglen stawiła się Iga Świątek, a po niej to samo zrobiła Jasmine Paolini, po raz pierwszy w karierze meldując się w najważniejszej rozgrywce Wielkiego Szlema. - Jestem przeszczęśliwa i w sumie zaskoczona. Życzyłam sobie tego, ale teraz to dla mnie szalone uczucie - powiedziała Włoszka polskiego pochodzenia. Mówiła także o starciu z Igą Świątek.

Jasmine Paolini na konferencji prasowej nie posiadała się ze szczęścia. Ale ujmujące było to, że wydawała się być szalenie szczerą osobą po tym, jak odprawiła z kwitkiem Mirrę Andriejewą. Wynikało to z odpowiedzi, których udzielała, bo słychać było, że nie wygłasza przygotowanych regułek "na wypadek" takiego scenariusza.
Jasmine Paolini: Z Igą Świątek mamy kontakt i życzymy sobie powodzenia
Miało się wrażenie, że na żywo, tu i teraz, dopiero oswaja się z tym, co się stało, dlatego zapytana, czy pamięta swoje pierwsze marzenia, gdy zaczęła się parać tenisem, płynnie przeszła do tego, co wydarzyło się w czwartek na korcie Philippe'a Chatriera.
- Kiedy zaczęłam grać w tenisa, po prostu sprawiało mi to przyjemność. I nie marzyłam za wiele. Po prostu lubiłam grać w tenisa. Potem zaczęłam trenować jak zawodowa tenisistka. I marzyłam o zostaniu profesjonalistką, ale nigdy o byciu numerem jeden Wielkiego Szlema. Nigdy nie marzyłam o czymś tak wielkim. Nigdy. Chyba nawet nigdy nie marzyłam, by znaleźć się w pierwszej dziesiątce, choć miałam taką nadzieję. Myślę, że dopiero wraz z kolejnymi szczeblami zaczęłam marzyć o bliższych celach, ale nie wybiegałam myślami zbyt daleko - dzieliła się głębszymi myślami finalistka French Open.
Następnie pokłoniła się swojemu trenerowi Renzo Furlanowi, zapytana o to, jak wiele dla niej zrobił choćby podczas tego turnieju, a także o Sarze Errani i jej wsparciu. Dziennikarz zaznaczył, że to nowe pole aktywności dla Renzo, ale oczywiście nie dla Sary.
- Dużo rozmawialiśmy na początku turnieju, ponieważ byłam trochę zdenerwowana na treningach. Nie wszystko szło mi najlepiej, więc było trochę napięcia. Dlatego dużo rozmawiałam z Renzo, aby spróbować lepiej zrozumieć siebie i swoje odczucia. Potem był mecz za meczem, szło coraz lepiej i oto jesteśmy tutaj - roześmiała się 28-letnia Paolini, mająca polskie korzenie ze strony mamy. A następnie jeszcze oddała szacunek Errani. - Oczywiście Sara bardzo mi pomaga, podobnie jak gra z nią w deblu. Mogę zapytać ją o kilka rad i myślę, że to naprawdę mądra osoba, którą warto mieć blisko. Jest to oczywiście więc coś pozytywnego zarówno dla mnie, jak i całego mojego zespołu - podkreśliła, w wirtualnym rankingu, już 7. tenisistka świata.
Zanim na tapet trafił sobotni finał z Igą Świątek, znów w centralnym punkcie znalazła się kwestia znajomości języka polskiego przez Paolini. Jeden z zagranicznych dziennikarzy przypomniał, że otrzymała gratulacje od Igi, gdy na początku tego roku wygrała turniej w Dubaju. "Zastanawiam się tylko, jak wyglądają twoje relacje z Igą" - padło pytanie.
- Próbuję mówić po polsku, ale nie jest to łatwe. Jestem trochę nieśmiała, bo nie czuję się w tym zbyt pewnie, ale oczywiście, kiedy ją widzę, to podchodzę z gratulacjami. Ona to samo. Pogratulowała mi po Dubaju. Życzy mi powodzenia na meczach, kiedy spotykamy się w szatni. Mówienie po polsku nie jest dla mnie łatwe, ale mamy ze sobą kontakt
Jeden z polskich dziennikarzy w tej części także zapytał o Igę, ale w tym kontekście, jak Jasmine czuje się przed meczem z numerem 1 na świecie. Dociekał także, czy może na powitanie zamierza rozpocząć interakcję polskim: "cześć", odparła.
- Tak, powiem to. Iga jest niewiarygodną zawodniczką. Taka młoda, ale już ma tak wiele osiągnięć i wygranych Wielkich Szlemów. Tutaj zwyciężyła trzykrotnie. Z tygodnia na tydzień radzi sobie dobrze, a to nie jest łatwe. Mam więc do niej ogromny szacunek, ale moim celem jest wejście na kort w sobotę i spróbować cieszyć się meczem. Cieszyć się tą chwilą, spróbować rozegrać dobre spotkanie i zaprezentować się jak najlepiej
Artur Gac, Paryż
Zobacz również:
- Godziny do finału Świątek, a nagle głośno o Darii Abramowicz. "Dobrze, powiem to..."
- Djoković przegrał w półfinale Wimbledonu. Po meczu niepokojące słowa, w tle koniec kariery
- Wieszczył sukces Świątek, teraz taka diagnoza. Porównał ją do paskudnego zwierzęcia
- Iga Świątek przed finałem Wimbledonu: „Czuję równowagę i radość z gry”


