To praktycznie już jest turniej marzeń z punktu widzenia Jasmine Paolini, która jeszcze w ubiegłym roku była w zupełnie innym miejscu swojej profesjonalnej kariery. Dzisiaj przystąpi do singlowego finału z Igą Świątek, czyli oczywiście - dokonując gradacji - najważniejszej rozgrywki, ale przecież już dzień później stanie przed drugą szansą. W niedzielę albo może powetować sobie niepowodzenie, albo w ciągu doby wywalczyć drugi, wielkoszlemowy tytuł. Ostatniego dnia turnieju wystąpi bowiem w finale gry podwójnej, w parze z rodaczką Sarą Errani. Jasmine Paolini: Przejąć grę i spróbować przejąć kontrolę nad kortem Jedna z najbardziej prestiżowych włoskich gazet sportowych "La Gazzetta dello Sport" w ostatnich dniach wiele miejsca poświęca swojej rodaczce, już nie mówiąc o liczbie publikacji, jakie ukazują się na stronie internetowej tego poczytnego dziennika. "Jasmine Paolini to 'produkt' trwałych uczuć, autorytetów w życiu i w tenisie. Magiczny krąg obejmuje jej polską mamę Jacqueline i Renzo Furlana, a zaczyna się od ojca Ugo i kończy na Tathianie Garbin. Wszystko dla niej, każdy na swój sposób. Wśród tajemnic finalistki Rolanda Garrosa kryje się piękny, zgrany, uśmiechnięty i empatyczny zespół. Dzięki temu Paolini nigdy nie jest sama na korcie" - pisze Francesco Sessa. Renzo Furlan to były tenisista, którego drogi z Jasmine skrzyżowały się niecałą dekadę temu. Media z Półwyspu Apenińskiego przypominają, że wszystko zaczęło się w 2015 roku. To wtedy żeński tenis w tym kraju miał po raz ostatni powód do ogromnego święta, gdy triumf w wielkoszlemowym US Open odniosła Flavia Pennetta. W tamtym czasie Paolini była dziewiętnastolatką i tak naprawdę znajdowała się dopiero w przedsionku wejścia do dużego tenisa. Zresztą w czwartek sama ciekawie opowiadała o swoim dawnym podejściu do tenisa po półfinale z 17-letnią Mirrą Andriejewą, którą pokonała w dwóch setach. - Kiedyś po prostu lubiłam grać w tenisa. Potem zaczęłam trenować jak zawodowa tenisistka. I marzyłam o zostaniu profesjonalistką, ale nigdy o byciu numerem jeden Wielkiego Szlema. Nigdy nie marzyłam o czymś tak wielkim. Nigdy. Chyba nawet nigdy nie marzyłam, by znaleźć się w pierwszej dziesiątce - bardzo szczerze opowiadała. W tamtym czasie w Tirrenii, w Toskanii na wybrzeżu Morza Tyreńskiego, w ośrodku treningowym trafiła na Furlana, z którym niedługo później nawiązała trwającą do dzisiaj współpracę. Do "magicznego kręgu" należałoby dopisać jeszcze jedną osobę - wspomnianą już Sarę Errani, starszą koleżankę, z którą Paolini nie tylko tworzy deblowy duet, ale także otrzymuje od 37-latki - finalistki Rolanda Garrosa z 2012 roku - mnóstwo cennych informacji. W rozmowie z gazzetta.it Furlan, niegdyś 19. zawodnik na świecie, zapewnia, że z Jasmine od razu poczuł harmonię, bo tak samo patrzyli na wspólne dla nich kwestie. Szkoleniowiec przyznaje, że przełom nastąpił latem ubiegłego roku. Tomasz Berkieta w finale French Open. Z Igą Świątek skończył "nad koszem" - Wtedy "kliknęło", zaczęła dobrze grać, pokonała rywalki z najwyższej półki i pod koniec roku znalazła się w czołowej trzydziestce. To podniosło jej świadomość, pewność siebie i wyraźnie przekonało ją, żeby trenowała jeszcze lepiej, aby poszła o krok dalej. Jasmine wcale nie jest arogancka, ale jest pewna siebie i w obliczu zwycięstw najwyraźniej zaczęła bardziej w siebie wierzyć - powiedział trener zawodniczki, w której żyłach płynie polska krew ze strony urodzonej w Polsce mamy (jest pół-Ghanką). Sara Errani: Iga Świątek nie jest maszyną, Jasmine też jest silna - Jasmine zawsze była dziewczyną serwującą z dużą szybkością, ale na początku zawsze grała powtarzalnie i tak samo. Teraz to kompletna tenisistka, dobrze serwuje, wie jak uderzać w zmienny sposób, a przede wszystkim jest już nie tylko bardzo utalentowana w obronie, ale wie też, jak atakować, co stanowi podstawową kombinację w grze - ocenia Furlan. Na piątkowej konferencji prasowej, po awansie Paolini z Errani do finału gry podwójnej, najciekawiej zrobiło się, gdy na sali zostali już tylko włoscy dziennikarze. Nie dziwi, że w ojczystym języku pretendentka do pierwszego w karierze wielkoszlemowego tytułu odpowiada na pytania dużo bardziej drobiazgowo. Razem z Paolini, za jednym stołem, siedziała Errani, która tak odniosła się do starcia swojej serdecznej, młodszej przyjaciółki, z Igą Światek. - Oczywiście nie będzie to łatwe, bo przeciwko takim mistrzom zawsze chcesz przedobrzyć i starasz się wykonać potrójny efekt. Natomiast ja uważam, że zamiast tego ważne jest, aby zachować swój własny styl gry. Istotne, aby kontynuować swoją gry i zawsze w nią wierzyć, punkt po punkcie. Jasmine musi próbować naciskać, być agresywna i uporządkowana. Iga jest silna, ale Jasmine także, potrafi odpowiadać przy szybko uderzanych piłkach. Będzie musiała wykazać się cierpliwością, aby zaakceptować dłuższe wymiany, a przy tym zawsze naciskać - oto, zdaniem Errani, klucz do zwycięstwa jej rodaczki. Z kolei bezpośrednio do Paolini padło pytanie o słabość w tenisie najlepszej tenisistki świata. A Errani jeszcze dodała: - Świątek robi wrażenie, ale to dziewczyna taka jak my. Ma dwie ręce, dwie nogi, dwa ramiona... Ona nie jest maszyną - skonkludowała mistrzyni French Open i US Open z 2012 roku, Australian Open z 2013 roku i Australian Open oraz Wimbledonu w 2014 roku w grze podwójnej. Włosi twierdzą także, że to odwaga po stronie Paolini, "nigdy nieujarzmiona", może zrobić w dzisiejszym finale różnicę. A wsparcie z bliska powinni zagwarantować jej rodzice, którzy spodziewani są na trybunach kortu centralnego. Artur Gac, Paryż