Mija miesiąc od ważnej decyzji w karierze Światek. Na początku grudnia dziewiątą rakieta świata zakończyła po pięciu latach współpracę z trenerem Piotrem Sierzputowskim. Nowym szkoleniowcem został Tomasz Wiktorowski, który współpracował m.in. z Agnieszką Radwańską. Pod jego okiem przygotowuje się do startu w pierwszym w tym roku turnieju wielkoszlemowym Australian Open (17-30 stycznia). Aktualnie gra w imprezie w Adelajdzie. Andrzej Klemba, Interia: Australian Open już za niecałe dwa tygodnie. Polscy kibice liczą na Igę Świątek i Huberta Hurkacza. Co są w stanie osiągnąć? Tomasz Iwański, trener główny Polskiego Związku Tenisa: To jest pytanie, na które trudno udzielić konkretnej odpowiedzi. Nie da się stwierdzić, że właśnie ten zawodnik w Australian Open zajdzie daleko i na pewno będzie dobrze grał. Nie widzę aktualnej formy Igi czy Huberta. Nie jestem w środku w ich teamach i trudno to ocenić. Mógłbym standardowo odpowiedzieć, że liczymy na dobry występ Igi i Huberta, ale nie nakładamy na nich zbytniej presji. Mamy nadzieję, że Kacper Żuk po przejściu eliminacji i Kamil Majchrzak w turnieju głównym coś osiągną. Tyle że to niewiele wnosi. Oczywiście wiemy, że Iga i Hubert są w ścisłej czołówce światowej, ale wcale nie byłoby zaskoczeniem, gdyby ktoś z nich przegrał już w pierwszej rundzie. Taki jest tenis. Niezależnie od samego przygotowania, zawsze rolę odgrywają różne zbiegi okoliczności, które wpływają na to, czy występ w zawodach kończy się dobrze, czy szybką porażką. Ale już w kolejnym turnieju Wielkiego Szlema można dotrzeć do ćwierćfinału, półfinału czy nawet finału. Bo ich stać na to. Doświadczenie nowego trenera Igi Świątek Tomasza Wiktorowskiego pomoże jej w zdjęciu presji? - To kolejny temat, który jest gdybaniem. Tylko czas pokaże, jak ta zmiana będzie oddziaływać na Igę na korcie. Jaki Tomek będzie miał wpływ na to, jak ona trenuje i w jaki sposób to robi. Jest jednym z najbardziej doświadczonych polskich trenerów. Spędził mnóstwo czasu w WTA Tour, ale to wcale nie znaczy, i nie jest to żadna złośliwość, że to zadziała w tym konkretnym przypadku, czyli między Tomkiem a Igą. Można być fantastycznym trenerem dla jednego zawodnika, a fatalnym dla innego. Musi być wiele spełnionych warunków, by taka współpraca wypaliła. Jak szybko efekty tej współpracy mogą być widoczne? - W tym przypadku też trudno o dobrą odpowiedź. Może to być zarówno szybko, jak i nigdy. Iga już gra na pewnym poziomie i Tomek Wiktorowski w dużym cudzysłowie nie nauczy ją grać dużo lepiej, bo ona już to umie. W przypadku Igi zmiany muszą być delikatne, trzeba je dokonywać dłutkiem, a nie szpadlem, a do tego bardzo spokojnie. W tenisie kobiecym niezwykle ważne jest sterowanie emocjami i wprowadzenie zawodniczki w nastrój, który pozwala jej poziom wytrenowania i umiejętności pokazać w pełni na korcie. A osiąga się to pociągnięciem za właściwą strunę lub za pomocą odpowiednio poprowadzonej rozmowy. Na tenisistki duży wpływa ma to co dzieje się wokół nich, ludzie dookoła, którzy pomagają lub przeszkadzają. To jest bardzo złożony temat i ja stojący obok, nie mam wszystkich danych, by odpowiedzieć na to pytanie. W przypadku Igi Świątek zmiana trenera była potrzebna? - Przyjście nowego szkoleniowca po pięciu latach współpracy jest czymś naturalnym i potrzebnym, choćby po to, by pojawiły się nowe impulsy. Taka jest dola trenera, że kiedyś kończy się współpraca i bardzo rzadko zdarza się w tenisie, by współpraca trwała w nieskończoność. Należy docenić to, co Piotrek Sierzputowski osiągnął z Igą, bo rezultaty były fantastyczne. W pewnym momencie następuje zmęczenie materiału po czymś tak stresującym, jak praca z tenisistką na takim poziomie. Nie widzę w tej decyzji niczego nienaturalnego. Czy prawidłowy jest wybór Tomka Wiktorowskiego czy jakiegokolwiek innego trenera, pokaże tylko czas. Takie jest ryzyko przy takiej zmianie.