Po niedawnej porażce w ćwierćfinale w Tokio z Weroniką Kudermietową Świątek trochę zaniepokoiła kibiców, ekspertów, komentatorów. Czy to już koniec dobrej formy? Czy Polka jeszcze w tym sezonie się przebudzi? Kryzys czy tylko chwila niedyspozycji? Iga Świątek dogoniła Agnieszkę Radwańską. W wieku 22 lat Świetny turniej w Pekinie No to 22-latka z Raszyna udzieliła mocnej odpowiedzi. Pokazała, że Tokio było raczej etapem w nowej części sezonu, momentem na aklimatyzację w nowych warunkach, w której przyszło jej grać. W Pekinie zagrała jeden z lepszych turniejów w bardzo dobrym sezonie. W sześciu meczach straciła tylko jednego seta - w ćwierćfinale z Caroline Garcią. Była zdecydowanie lepsza w trudnym dla siebie pojedynku z Magdą Linette, ograła bez najmniejszych wątpliwości kto jest lepszy zwyciężczynię US Open Coco Gauff, przerywając jej serię 16 zwycięstw z rzędu. Finał był tylko ukoronowaniem wspaniałej dotychczasowej gry. Dowodem, że ze Świątek nic złego się nie dzieje. Już się zaaklimatyzowała, już wróciła do siebie, po zapewne ciężkich treningach tuż przed Tokio. Bez niewymuszonego błędu Świątek w pierwszym secie Pierwszy set był pokazem niezwykłej siły polskiej tenisistki. Jeżeli wierzyć statystykom WTA (czasami są w tej sprawie wątpliwości) Świątek nie popełniła żadnego niewymuszonego błędu. Była taka, jaką zawsze chce być - perfekcyjna. To tego właśnie brakowało w Tokio, kiedy w dwóch spotkaniach popełniła ponad 90 niewymuszonych błędów. Samsonowa, która zasłużenie w półfinale pokonała Jelenę Rybakinę, tylko na początku nawiązywała równą walkę z renomowaną rywalkę. Potem wyraźnie się rozkleiła. Swój serwis straciła pierwszy raz w szóstym gemie. Decydujący punkt straciła po podwójnym błędzie. W tym momencie widać było, że finał WTA 1000 okazał się dla niej zbyt dużym wyzwaniem. Nie wygrała już gema w tym secie. 6:2 dla Świątek w 32. minuty. Wobec żadnego niewymuszonego błędu Polki, Rosjanka miała ich 14. Spokojny drugi set. Znów dominacja Świątek Przytłoczona, zdominowana Samsonowa nie miała żadnego punktu zaczepienia, by w drugim secie odrobić straty. Mecz stał się w przeważającej mierze jednostronny, tylko z krótkimi chwilami walki ze strony Rosjanki. Świątek była solidna, dokładna, regularna. W swoich gemach serwisowych traciła mało punktów, nie musiała bronić żadnego break pointu. Przełamała Samsonową na 3:1 i cały czas utrzymywała przewagę. Spokojnie wypunktowała Samsonową, jeszcze raz ją przełamując. Po ostatniej piłce wzruszyła się. Wygrała seta 6:2. Mecz trwał godzinę i 10 minut. Rywaliki Igi Światek wycofują się na potęgę. Wszystkie myślą o WTA Finals 16. zawodowe zwycięstwo w karierze. A teraz Cancun Polka wygrała 16. turniej WTA w karierze, w tym roku już piąty, po triumfach w: Dausze, Stuttgarcie, Roland Garrosie, Warszawie. Było to pierwsze zwycięstwo w sezonie w turnieju rangi 1000. Wcześniej raszynianka przegrała w finałach "tysięczników", w Dubaju - z Barborą Krejcikovą i Madrycie - z Aryną Sabalenką. Świątek wysłała jasny sygnał, że sezon się dla niej nie skończył i w Cancun na przełomie października i listopada będzie walczyć o swoje, o zwycięstwo w WTA Finals i o powrót na pozycję liderki WTA. Zarówno przegrany turniej w Tokio jak i ten wygrany w Pekinie był tylko krokiem do realizacji tego celu. Olgierd Kwiatkowski Finał turnieju WTA 1000 w Pekinie Iga Świątek (Polska, 2) - Ludmiła Samsonowa 6:2, 6:2.