Światek i Gauff zmierzyły się ze sobą po raz 12. Polka odniosła już 11. zwycięstwo, a jedyne wątpliwości co do wyniku czwartkowego pojedynku można było mieć tylko na początku drugiego seta, kiedy Amerykanka prowadziła 3:1 z przełamaniem. Chwilę wcześniej doszło do kłótni 20-latki z Atlanty z sędzią Aurelie Tourte, gdy ta przyznała punkt raszyniance, choć sędzia liniowy wykrzyczał aut. Francuzka zmieniła tę decyzję, a Gauff nie była w stanie jej przekonać do swoich racji. Ta sytuacja mocno odbiła się na Amerykance, która ocierała łzy z oczu, zanim zawodniczki wznowiły grę. Potem raszynianka wygrała cztery gemy z rzędu, wychodząc na prowadzenie 5:3. Gauff obroniła się jeszcze przy swoim podaniu, ale następnie musiała uznać wyższość naszej tenisistki. Roland Garros. Iga Świątek: Coco gra inaczej "To było bardzo intensywne spotkanie, szczególnie drugi set, kiedy kilka razy się przełamywałyśmy, ale starałam się być konsekwentna w mojej taktyce i nie tracić koncentracji" - powiedziała 23-latka z Raszyna. "Coco gra trochę inaczej niż większość zawodniczek w tourze. Tym bardziej cieszę się, że byłam solidna. Wiedziałam, że dzięki swojej grze mogę wszystko odwrócić" - dodała. Świątek została zapytana też, co sądzi o postępach Amerykanki, z którą gra dość często, również w Rolandzie Garrosie. To był bowiem ich trzeci mecz w tym turnieju. "Widać, że je robi. Pokazują to też jej wyniki z ostatnich miesięcy, w tym wygrany w zeszłym roku wielkoszlemowy US Open. W tym wieku cały czas się rozwijasz i myślę, że przed nami jeszcze dużo bardzo wyrównanych pojedynków" - stwierdziła Polka. Raszynianka, jak na razie, jedyne problemy w tegorocznym Rolandzie Garrosie, miała w drugiej rundzie, kiedy musiała zagrać prawie trzy godziny z Naomi Osaką, a Japonka miała nawet piłkę meczową. Od tego czasu oddała rywalkom zaledwie 14 gemów. Roland Garros. Iga Świątek: Poprawiła się pogoda Polka już po raz czwarty, a trzeci z rzędu wystąpi w finale Rolanda Garrosa. Przed nim zawsze jest dzień przerwy i tenisistka została zapytana, jak spędza ten czas. "Pierwszy raz to była pandemia koronawirusa, więc siedziałam w hotelu, teraz trochę mieszam, wychodzę do ludzi, ale ogólnie to wolę jednak pozostać w swoim gronie, staram się znaleźć odpowiedni balans" - przyznała raszynianka. Rywalką Świątek w finale będzie albo Paolini, albo M. Andriejewa. One jeszcze nigdy nie były na takim poziomie, więc Świątek będzie zdecydowaną faworytką. Decydujący mecz gry pojedynczej kobiet w sobotę. Początek o 15.00.