Przez jego większość pozycję liderki zajmowała Świątek. Polka straciła ją po wielkoszlemowym US Open, w którym broniła tytułu, a odpadła już w czwartej rundzie po porażce z Łotyszką Jeleną Ostapenko. Potem przyszła niespodziewana przegrana z Rosjanką Weroniką Kudiermietową w Tokio, tak więc przed Pekinem było trochę wątpliwości, które miała sama zawodniczka, odnośnie formy naszej tenisistki. Ta w stolicy Chin pokazała, że jej dyspozycja znowu jest na bardzo wysokim poziomie. "Powiedziałabym, że to ogólny stan, w jakim byłam przez kilka tygodni. Czuję, że ten turniej doda mi pewności na resztę mojej kariery, pokaże, że zawsze jest szansa na przezwyciężenie trudności i pracę nad tym, co robisz lub co czujesz. Zawsze możesz się poprawić. Czasami jest to całkiem proste, ale mamy tendencję do komplikowania tego w naszych głowach" - przyznała 22-letnia raszynianka. Emocje wzięły górę. Iga Świątek tak zareagowała po zwycięstwie Świątek w Pekinie w drodze do finału miała jeden trudniejszy mecz. Potrzebowała bowiem trzech setów, aby pokonać Francuzkę Caroline Garcię. Pozostałe spotkania wygrywała gładko, nawet w półfinale z Cori Gauff. Amerykanka przystępowała do niego, mając passę 16 kolejnych meczowych zwycięstw, na które złożyły się triumfy w Waszyngtonie, Cincinnati i wielkoszlemowym US Open w Nowym Jorku. Mimo to w starciu z Polką nie miała nic do powiedzenia. Tenis. Igę Świątek czekają finały WTA w Cancun Podobnie jak Rosjanka Ludmiła Samsonowa w decydującym spotkaniu, która zdołała w sumie wygrać zaledwie cztery gemy. Raszynianka od początku była mocno skoncentrowana i potrzebowała zaledwie godziny i dziewięciu minut, aby zapewnić sobie 16. turniejowe zwycięstwo w karierze. Był to także 63. wygrany przez nią mecz w tym roku, co jest najlepszym wynikiem w kobiecym tourze. "Na pewno tutaj, w Pekinie, wszystko po prostu działało. Każdego dnia mogłem utrzymywać takie nastawienie. Podobała mi się gra na tej nawierzchni i na tych obiektach" - przyznała Polka. To im Iga Świątek zawdzięcza zwycięstwo. Są podziękowania Teraz czeka ją ostatni akord sezonu, czyli start w finałach WTA w Cancun. Tam rozstrzygnie się, kto zostanie numerem jeden na koniec sezonu. Szansę mają prowadząca w tym momencie Białorusinka Aryna Sabalenka i Światek. Raszynianka w najnowszym rankingu WTA traci liderki 590 punktów, ale możliwych scenariuszy jest sporo. "Gdybym ponownie została numerem 1 na świecie, z pewnością byłabym lepiej przygotowana na wszystko. To nie jest tak, że zmieniłabym coś dokładnie, ale wiedziałabym, jak sobie z tym poradzić. Myślę, że jeśli się tego nauczę i wyciągnę z tego wnioski, będzie łatwiej. Na pewno pierwszą rzeczą jest jednak dotarcie do celu. Po prostu spróbuję to zrobić. Na razie działam krok po kroku" - stwierdziła nasza tenisistka. Finały WTA w Cancun odbędą się w dniach 29 października-5 listopada.