Iga Świątek powtórzyła sukces sprzed roku i zwyciężyła w Rolandzie Garrosie. Tym razem w finale zmierzyła się z Karoliną Muchovą, która wysoko zawiesiła poprzeczkę i zaciekle walczyła o triumf. Ostatecznie zacięty mecz zakończył się wynikiem 6:2, 5:7, 6:4 i to Polka miała okazję wznieść puchar za wygraną. Przy okazji nie obyło się bez zabawnego incydentu. Gdy chwaliła się trofeum i lekko nim potrząsnęła, odpadła... pokrywka statuetki. Na "ratunek" pospieszyli organizatorzy, a tenisistka mogła świętować dalej. Po wszystkim Świątek wypowiedziała się też na temat przebiegu pojedynku. Przyznała, że rywalka nieco ją zaskoczyła. "W pierwszej chwili byłam przede wszystkim zaskoczona. Widziałam wiele meczów Karoliny, w których broniła piłki meczowe i odwracała losy. Nie spodziewałam się, że nasz mecz może się już skończyć. Potem poczułam szczęście, bo może turniej nie był wyczerpujący fizycznie, ale mentalnie na pewno kosztował mnie mnóstwo wysiłku" - wyznała. O tym, że w spotkaniu z Czeszką sporo było emocji, opowiadała również w rozmowie z Piotrem Kraśką. Podkreśliła, że jest z siebie dumna. Lecz na tym nie poprzestała. Finałowa rywalka Igi Świątek teraz dopiero się przyznała. Nikt nie wiedział "Mistrzowskie" podsumowanie Igi Świątek na antenie. Tak "zgasiła" Piotra Kraśkę W trakcie pojedynku z Muchovą Świątek mogła liczyć na wsparcie kibiców. Wyjaśniła, że jest to dla niej bardzo ważne, ale podczas samego spotkania raczej nie skupia się na okrzykach z trybun. Ma ku temu ważny powód. "Jak dopuszczę do siebie zbyt dużo dystraktorów, to może się to źle skończyć. (...) Staram się nie kotwiczyć na tym, mimo że ogromnie doceniam, że tyle ludzi mi kibicuje" - wyjaśniła. Od razu zauważyła też, że fani z Polski zawsze pojawiają się na jej meczach, gdziekolwiek by nie grała. I jest ich coraz więcej. Przy okazji zwierzyła się, że jej kariera to nie tylko momenty szczęścia i triumfu. Bywały chwile, w których zastanawiała się, czy to wszystko ma sens. "Moja przygoda na szczęście ułożyła się dość płynnie. Chociaż było wiele momentów, gdzie nie byłam pewna, czy faktycznie nadaje się do tego wszystkiego" - powiedziała Piotrowi Kraśce. Ten zareagował dużym zdziwieniem. "Tak?" - dopytywał zaskoczony. "Nie jestem robotem, prawda?" - zgasiła Świątek. I dodała: "Bądź jak Iga. To jest nasze hasło" - skwitował jej wyznanie dziennikarz. Ale Iga nie zostawiła tego bez reakcji. Od razu pokazała, że nie zgadza się z takim postawieniem sprawy. "Lepiej, żeby każdy był sobą" - ucięła, czym mogła wprowadzić rozmówcę w zakłopotanie. "Świetny return, pani Igo" - podsumował jeden z internautów. Gorzkie słowa po triumfie Igi Świątek. To zaczyna być dużym problemem