Nieprawdopodobne jak dobrze w tym sezonie gra Iga Świątek. Trzy zwycięskie turnieje, dwa półfinały, w tym jeden w Wielkim Szlemie, 17. kolejnych wygranych meczów. Polka po prostu wychodzi na kort i wygrywa. Nieważne, jakie doświadczenie ma jej rywalka, jaki jest bilans dotychczasowych spotkań. Osaka, z którą przegrała trzy lata temu w Toronto, to przecież czterokrotna zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych, była liderka WTA, która po chwilowym kryzysie wraca do formy. Można się było spodziewać ciężkiego pojedynku. Osaka nie miała nawet jednej szansy na przełamanie serwisu Świątek Pierwszy gem zdawał się zwiastować trudny finał. Trwał 11 minut, siedem razy doszło do równowagi. Świątek dwukrotnie miała break pointy. Ale za każdym razem Osaka dobrym serwisem potrafiła wyjść z opresji. Japonka ostatecznie wygrała ten zacięty gem. Do stanu 2:2 podające wygrywały dosyć łatwo. W piątym gemie nastąpił przełom. Polka przełamała rywalkę, wykorzystując drugą okazję. Osaka straciła pewność serwisu, popełniła jeden podwójny błąd. Świątek po chwili wyszła na prowadzenie 4:2. Potem miała szansę na kolejne przełamanie. Nie wykorzystała jednak jednego break pointa. Nadal jednak zachowywała przewagę. Grała spokojnie. Nawet jeśli zdarzyło się, że przegrywała 0:30 - jak w ósmym gemie - szybko wyjaśniała sytuację, zdobywając pięć punktów z rzędu. Osaka nie była w stanie poradzić sobie z regularnością Polki, jej precyzją i mądrością taktyczną. Świątek wygrała 6:4 w 53 minuty. Ani razu w tym secie nie broniła się przed przełamaniem, choć miała bardzo niską skuteczność pierwszego serwisu - zaledwie 39 procent. 25 minut bez straty gema Drugi set był niemal perfekcyjny. 20-latka z Raszyna od razu przełamała Osakę. A potem całkowicie przejęła inicjatywę, nic nie było w stanie wytrącić jej ze zwycięskiego rytmu. Grała jak natchniona, a każdy wygrany gem przynosił jej niesamowitą radość. Była niezwykle zmotywowana. Trudny okazał się tylko czwarty gem. Tylko wtedy Osaka doprowadziła do stanu równowagi. Świątek natychmiast zdobyła dwa punkty. W pozostałych pięciu straciła zaledwie pięć. W ostatnim potrzebowała jednego meczbola, by zakończyć mecz i triumfować w turnieju. Drugi set trwał zaledwie 25 minut. Słoneczny dublet Igi Świątek Wygrywając turniej w Miami, a wcześniej w Indian Wells Świątek zaliczyła tzw Sunshine Double, cykl dwóch amerykańskich, rozgrywanych po sobie, "słonecznych" turniejów. Dołączyła do elitarnego grona, w którym od lat znajdują się: Niemka Steffi Graf, Belgijka Kim Clijsters, Bialorusinka Viktoria Azarenka. Bardziej znacząca jest jednak inna statystyka. To szóste w karierze zwycięstwo zaledwie 20-letniej Polki w WTA, biorąc pod uwagę turnieje ITF, czyli pierwszy etap profesjonalnej kariery - 13. na szczeblu zawodowym. Przegrała tylko jeden finał - w 2019 roku w Lugano. Polka dobrze się czuje w meczach o najwyższą stawkę. Jej psychiczne nastawienie nie zmieniło się po tym jak była pewna, że obejmie prowadzenie w rankingu WTA. W Miami pokazała, że jest prawdziwym numerem 1. Olgierd Kwiatkowski Finał turnieju WTA 1000 Miami Open (pula nagród 8 584 055 dol.) Iga Świątek (Polska, 2) - Naomi Osaka (Japonia) 6:4, 6:0