Podczas pokazowego turnieju rywalizują cztery drużyny składające się z czworga lub pięciorga tenisistów. Dwie z nich awansują do finału. Świątek reprezentuje zespół The Kites (Kanie) razem z: Kanadyjczykiem Feliksem Augerem-Aliassime'em, Duńczykiem Holgerem Rune, Sanią Mirzą z Indii i Eugenie Bouchard z Kanady. Polka w pierwszym pojedynku pokonała Garcię, z którą w tym roku spotykała się już dwukrotnie, przegrywając w Warszawie, a zwyciężając w Fort Worth, gdzie to jednak rywalka triumfowała w finałach WTA. - Mówiąc prawdę, to nie liczyłam gemów - zażartowała Świątek po poniedziałkowym spotkaniu, odnosząc się do unikalnego systemu punktowania WTL. - Tutaj mogę skupić się na innych rzeczach w meczu, zmienić coś w taktyce lub po prostu wdrożyć to nad czym pracowałam ostatnio, bo wynik nie jest najważniejszy - dodała. Tenis. Iga Świątek nad tym szczególnie pracowała Co Polka robiła podczas przerwy w rozgrywkach? - Zawsze jest coś do poprawy. Mam 21 lat, więc mogę jeszcze pracować nad wieloma rzeczami, ale szczególnie zajmowaliśmy się grą wolejem. Przed turniejem Rohan Bopanna (hinduski zwycięzca Rolanda Garrosa w grze mieszanej - przyp. red.) uczył mnie, więc to jego wina, że jednego zmarnowałem przy piłce meczowej - stwierdziła Polka. Czytaj także: Iga Świątek wróciła do gry. Zaczęła od zwycięstwa W czwartek Świątek zmierzy się z Anett Kontaveit, a dzień później z Aryną Sabalenką. Dwa najlepsze zespoły zagrają w finale. Każde ze starć drużyn składa się z trzech części: meczów singlowych kobiet i mężczyzn oraz jednego miksta. Każde spotkanie rozgrywane będzie do dwóch wygranych setów. Przy remisie 1:1 o zwycięstwie zadecyduje super tie-break do dziesięciu punktów. W tabeli turnieju uwzględniany jest każdy gem.