W piątkowe popołudnie zakończyły się dla polskich kibiców emocje związane z tenisowymi zmaganiami na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Sporo fanów z kraju nad Wisłą liczyło na to, że potrwają one co najmniej dzień dłużej, ponieważ finał singlowych zawodów zaplanowano na 3 sierpnia. Początkowo Iga Świątek szła przez turniej jak burza i odprawiała z kwitkiem każdą kolejną rywalkę. Aż przyszedł półfinał z będącą w czołowej dziesiątce rankingu WTA Zheng Qinwen. Chinka w pierwszy dzień sierpnia zagrała popisowego tenisa. Bezapelacyjnie jej łupem padł set otwarcia. W drugim Polka nawiązała walkę, lecz ku zaskoczeniu biało-czerwonych kibiców nie doprowadziła do tie-breaka i pożegnała się z marzeniami o mistrzostwie olimpijskim. Po ostatniej piłce zalała się łzami. Emocje były tak duże, że smakiem obeszli się dziennikarze liczący na kilka słów od raszynianki. "Po porażce z Chinką zobaczyliśmy rzadko widywaną twarz Świątek. Jeśli pojawiały się w jej oczach łzy, to zwykle radości i wzruszenia. Teraz to były łzy rozczarowania, zawodu, być może bezsilności, ale też sportowej złości. Akurat ona wychowana w duchu olimpijskim (tata Tomasz Świątek w Seulu w wioślarskiej czwórce podwójnej zajął siódme miejsce), doskonale - takie jest moje wrażenie - docenia, jak ważne są medale igrzysk" - pisał dziennikarz Interia Sport, Andrzej Klemba w piątkowy poranek. Iga Świątek znów we łzach. Nie mogła się powstrzymać Popołudniu oczy czołowej rakiety globu znów się zaszkliły. Tym razem po wygranym pojedynku o brąz z Anną Schmiedlovą. Widać było jak najważniejsza sportowa impreza czterolecia wiele znaczyła dla tenisistki. "To jest mental zwycięzcy co nie cierpi przegrywać. Te łzy nie są łzami szczęścia a skutkiem tego co się zdarzyło wczoraj" - zauważył kibic Maciej w mediach społecznościowych. "Dziękujemy" - dodają inni. Dla "Biało-Czerwonych" to już czwarty medal na trwających od piątku igrzyskach.