Andrzej Klemba: Jak to się stało, że Radom gości mecz Polska - Rumunia, w którym zagra m. in. Iga Światek, czyli numer 1 światowego tenisa? Radosław Witkowski, prezydent Radomia: Od niedawna mamy funkcjonalną halę widowiskowo-sportową. Warszawa nie ma takiego nowoczesnego obiektu. W związku z tym zaczęliśmy szukać imprez sportowych i kulturalnych, które moglibyśmy do niej sprowadzić. Akurat jeśli chodzi o mecz Polska - Rumunia, to sam Polski Związek Tenisowy zgłosił się do nas z propozycją. To był jeszcze grudzień, wtedy Iga zajmowała jeszcze dziewiąte miejsce w rankingu WTA, ale już sama możliwość goszczenia takiej imprezy była dla nas szalenie atrakcyjna. Teraz, jak Iga jest nr. 1, to jakbyśmy wygrali na loterii milion dolarów. Rozpoczęliśmy rozmowy z PZT i doszliśmy do porozumienia. Z naszej strony zapewniliśmy halę i wszystko co potrzebował związek, a także pomogliśmy w organizacji wydarzenia. Przenieśliśmy nawet mecz siatkarek do innego obiektu. Radom musiał zapłacić, by gościć mecz Billie Jean King Cup? - Nie, nic za to nie płacimy. Wspieramy imprezę organizacyjnie i pomogliśmy w załatwieniu sponsorów. Bardzo nam zależało, by ta impreza odbyła się w Radomiu. To pokaże miasto w bardzo pozytywnym świetle. Mam też nadzieję, że wszystko będzie zapięte na ostatni guzik, co sprawi, że będę kolejni chętni, by organizować imprezy w tym obiekcie. Radom ma tradycje tenisowe? - Sam jestem zapalonym tenisistą. W mieście powstała kilka lat temu nowoczesna baza treningowa właśnie dla tenisa. To kompleks kortów ceglanych, z których część jest pod dachem. Obserwuje młodych adeptów tenisa. Korty są ciągle zajęte, ale może będzie jeszcze więcej chętnych do uprawiania tego pięknego sportu. Droga do tego by zostać numerem 1 na świecie jest długa i kręta. Trzeba mieć dużo talentu, szczęścia, zdrowia i pieniędzy. Wystarczy więc, że będą w niego grali amatorsko. Liczę na to, że wraz z wizytą reprezentacji Polski z Igą na czele, duma mieszkańców urośnie. Być może to będzie jej jedyny występ w Polsce w tym roku. Wiem, że ma zagrać jeszcze w Gdyni, ale do tego jeszcze trzy miesiące. Piszą do mnie znajomi ze Stanów Zjednoczonych są dumni i w szoku, że mamy rakietę nr 1. Przed meczem Polska - Rumunia w Radomiu zabrakło miejsc w hotelach. - Tak samo było kilka tygodni temu, kiedy była u nas gala MMA. To z jednej strony dobry sygnał dla miasta i tutejszego biznesu. Przy budowie hali mówiłem, że to ważna inwestycja dla Radomia. Organizowane tu wydarzenia powinny pobudzić branżę noclegową i gastronomiczną. Jeśli sprowadzimy tu więcej imprez kulturalnych czy sportowych, to będzie to bodźcem do budowania hoteli. Do tej pory nie było popytu, teraz to się zmienia. Byłem w Warszawie na Torwarze na koncercie Stinga. Było około pięć tysięcy fanów. Teraz taki sam koncert można by też zorganizować w Radomiu. Skoro jest pan tenisistą-amatorem, to którzy zawodnicy wywierali na panu największe wrażenie? - Jestem też fanem sportu, a tenisa w szczególności. Pamiętam erę, w której rywalizowali John McEnroe, Jimmy Connors i Ivan Lendl. Kibicowałem temu ostatniemu i pamiętam finał Wimbledonu z 1987 roku. On słabiej grał na trawie, ale brakowało mu tylko tej wygranej, by skompletować Wielkiego Szlema. Przegrał jednak z Patem Cashem i bardzo go żałowałem. Potem kibicowałem Andrei Agassiemu, a teraz pasjonuje się rywalizacją wielkiej trójki Novak Djoković, Roger Federer i Rafael Nadal. Trzymam kciuki za Hiszpana. Jeśli chodzi o panie, to podziwiałem Martinę Navratilową, ale jeszcze bardziej Steffi Graf. Pamiętam jej zacięte finały z Monicą Seles. Potem przez wiele lat kobiecy tenis był zdominowany przez siostry Williams. Kibicowałem też oczywiście Agnieszce Radwańskiej. Szkoda, że nie wygrała turnieju Wielkiego Szlema. Jeden finał Wimbledonu to też trochę za mało, jak na jej talent. Ale dzięki temu Iga Świątek może pokonywać kolejne bariery i bić rekordy. "Już w 2019 roku było widać ogromny talent Świątek" To, że została numerem 1 jest dużym zaskoczeniem? - W 2019 roku oglądałem jej pierwsze zwycięstwo w WTA w Lugano. Pokonała wtedy Słowenkę Polonę Hercog. W trakcie finału jej nie szło, rozpłakała się, ale wzięła w garść i wygrała. Już wtedy było widać, że powinna zostać czołową zawodniczką. W tym samym roku odpadła też w pierwszej rundzie Australian Open. I po meczu też była zła i płakała. Gryzła kort, a potem mówiła o Camili Giorgi, że jeszcze nie grała z tak mocną zawodniczką. To jednak jej nie zniechęcało, a nakręcało. Utwierdziłem się w tym w 2020 roku, że będzie wielką zawodniczką, kiedy w US Open przegrała co prawda z Viktorią Azarenką, ale Białorusina po meczu przyznała, że musiała wspiąć się na wyżyny umiejętności, by pokonać Polkę. A potem był październik, Paryż i wielkie zwycięstwo Świątek. Iga to olbrzymi talent, a do tego ma zdrowie i wszystkie sprawy wokół niej dobrze poukładane. To recepta na sukces.