Tenisistka z Włodzimierca przez niego nie wyszła na spotkanie z Białorusinką Aryną Sabalenką w Indian Wells, a jak sama przyznała, wywołała go rozmowa ze Steve'em Simonem, szefem WTA, na temat reakcji władz tenisa na rosyjską agresję na Ukrainie. Białoruś jest sojusznikiem Moskwy. Polka, która występuje na turniejach z ukraińską flagą przypiętą do czapki, już wcześniej potępiła inwazję, a teraz przyznała, że władze WTA nie robią wystarczająco dużo w tej sprawie. "Całkowicie rozumiem, dlaczego się wycofała, bo szanuję ukraińskie dziewczyny. Gdyby w moim kraju spadały bomby lub gdyby mój dom był niszczony, nie wiem, czy bym sobie z tym poradziła i rywalizowała" - stwierdziła Świątek. Tenis. Iga Świątek uważa, że wciąż robi się za mało dla ukraińskich graczy "Czuję, że należy zrobić więcej, aby pomóc ukraińskim graczom, ponieważ wszystko, o czym rozmawiamy odnośnie tenisa dotyczy białoruskich i rosyjskich zawodników, czy należy im pozwolić na starty, co się z nimi dzieje. Nie sądzę, żeby to było w porządku, ponieważ powinniśmy bardziej skupić się na pomocy ukraińskim graczom i zapewnieniu im wszystkiego, czego potrzebują, ponieważ w zasadzie muszą dbać o całą swoją rodzinę, a na ich barkach spoczywa duży ciężar" - dodała. 21-letnia Polka odniosła się wcześniej do kontrowersji wywołanej przez Rosjankę Anastazję Potapową, która na kort w India Wells wyszła w koszulce Spartaka Moskwa. Według rakiety numer jeden takiej sytuacji można było łatwo uniknąć. "Na początku wojny nie otrzymaliśmy wskazówek, jak należy zachowywać się tej sytuacji. W szatni panuje duże napięcie wywołane tym konfliktem. Może byłoby jednak mniejsze, gdyby WTA wyjaśnił wszystkim, co jest właściwe, a co nie" - powiedziała Świątek. Polka zapewniła już sobie udział w ćwierćfinale turnieju w Indian Wells, gdzie zagra z Rumunką Soraną Cirsteą. To spotkanie odbędzie się w czwartek.