Turniej WTA 500 w Dosze to dla liderki rankingu pierwszy występ od Australian Open - w Melbourne raszynianka zakończyła rywalizację już w czwartej rundzie. Iga Świątek trenowała w Polsce, teraz przeniosła się na Bliski Wschód. Po Qatar TotalEnergies Open czeka ją bowiem występ w "tysięczniku" w Dubaju, gdzie będzie już bronić 900 punktów wywalczonych za zwycięstwo w zeszłym roku w... Dosze. Wtedy bowiem oba arabskie turnieje były w kalendarzu ustawione odwrotnie, a wyższą wartość miał ten w Katarze. Liderka rankingu WTA potrzebowała czasu. Na mocny trening i mentalny reset Iga wraca więc do Kataru, gdzie rok temu w finale rozbiła Anett Kontaveit (6-2, 6-0), a wcześniej niemal równie gładko pokonała Darię Kasatkinę, Arynę Sabalenkę czy Marię Sakkari. Jest główną faworytką, aczkolwiek stawka jest w tym roku bardzo mocna. W środę w drugiej rundzie raszynianka zmierzy się z lepszą z pary Danielle Collins - Elise Mertens, później będzie już tylko trudniej. Dla Świątek zaczyna zaś się powoli okres, w którym rok temu wygrywała wszystko. Aby nie stracić wielkiej zaliczki nad goniącymi ją zawodniczkami, będzie musiała więc walczyć z dodatkową presją. Jak chce się z tym zmierzyć, mówiła zresztą dziennikarzom podczas poniedziałkowego spotkania w Dosze. - Potrzebowałam czasu, aby się trochę zresetować. Wiedziałam, co zrobiłam źle w Australian Open i podczas całego pobytu w Australii - mówiła. - Chciałam skupić się na obniżeniu moich oczekiwań, bym nie żądała od siebie, że zawsze będę grała perfekcyjnie. Ten ostatni sezon był tak dziwny, że mógł trochę namieszać w głowie - opowiadała. Iga Świątek stawia sprawę jasno - koniec z taką presją Polka podkreślała, że w tym czasie chciała skupić się na ciężkiej pracy i tym, co musi robić na korcie. - Zrobiliśmy to, więc czuję się szczęśliwa. Nawet w ostatnim okresie przed sezonem te treningi nie były tak bardzo intensywne. Czuję, że mogę skupić się na sprawach technicznych i po prostu być lepszą zawodniczką - powiedziała. W środę Iga Świątek zacznie rywalizację w miejscu, w którym od pokonania Szwajcarki Viktoriji Golubic zaczęła się jej niesamowita seria 37 wygranych spotkań z rzędu. Jak zapewnia, nie chce już myśleć o tamtym sezonie i kolejnych wygranych imprezach. - Każdy rok to inna historia, to samo ma się z turniejami. Wracanie do nich myślami nie ma sensu - twierdzi. I dodaje: - Każda z nas zaczyna w tym samym miejscu, taka jest rzeczywistość. A że rywalki chcą grać przeciwko mnie swój najlepszy tenis, co zwiększa presję? Ja też przez większość czasu mam to samo, też chcę grać jak najlepiej. I dalej będę pracować - podkreśla. Bez względu na wyniki uzyskane w Dosze i Dubaju, Polka pozostanie liderką rankingu WTA przynajmniej do początku kwietnia.