Jasmine Paolini ma za sobą fantastyczny czas w Paryżu, gdzie skradła serca publiczności, grając wspaniale i porywając tłumy swoim południowym temperamentem. Ta mieszanka umiejętności stricte tenisowych z cechami osobowościowymi, tak potrzebnymi również w sporcie na najwyższym poziomie, pozwoliły jej osiągnąć życiowy wynik. Jasmine Paolini tym zyskała więcej niż Iga Świątek? Reprezentantka Włoch dotarła do finału i dopiero w najważniejszej rozgrywce zderzyła się z królową paryskiej mączki, Igą Świątek. Po tym turnieju sztaby szkoleniowe obu finalistek obrały rozbieżną metodykę, w jaki sposób zbudować najbardziej optymalną dyspozycję na rozpoczęty w miniony poniedziałek londyński turniej. Team Igi Świątek, pod dowództwem trenera Tomasza Wiktorowskiego, zaordynował przygotowania tylko w rytmie treningowym, bez startów. Toteż dlatego nasza zawodniczka miała około trzytygodniową przerwę od rutyny turniejowej. Wydawało się, że to może być idealne posunięcie, zwłaszcza że podczas Wimbledonu kilka zawodniczek, w tym Arena Sabalenka, przegrało z kontuzjami lub były trapione urazami i przeciążeniami. I niewykluczone, że pod tym względem to był strzał w dziesiątkę, lecz wynikowo Iga nie zrobiła progresu. Polka pożegnała się z Londynem po trzeciej rundzie, obiecującą zaczynając mecz z Julią Putincewą, ale później jakby zeszło z niej powietrze. A gdy Kazaszka się napędzała, Iga nie była w stanie wrócić do tego spotkania i nawiązać wyrównanej walki. Duże obciążenia miała za sobą także Jasmine Paolini, objawienie ostatnich miesięcy, która w aktualizowanym na żywo rankingu WTA już jest 6. tenisistką świata. 28-latka, w której żyłach płynie polska krew ze strony babci i mamy, wraz ze swoim sztabem postawiła na zupełnie inną ścieżkę po występie w stolicy Francji. W jej przypadku zdecydowano, że po odpoczynku cenne będzie złapanie szlifu na trawie, stąd decyzja o wzięciu udziału w turnieju w Eastbourne, mieście odległym od Londynu o około 2 godziny jazdy samochodem. W rezultacie 26 czerwca Paolini zmierzyła się z Elise Mertens, dzień później w 1/4 pokonała Katie Boulter, a w półfinale w trzech setach przegrała z Darią Kasatkiną. To pokazuje, że miała trochę okazji, aby po mączce - w warunkach rywalizacji z wymagającymi rywalkami - przestawić się na nawierzchnię trawiastą. Plan na razie w pełni wypalił, bo w niedzielę urodzona w Castelnuovo di Garfagnana tenisistka awansowała do ćwierćfinału. Pokonała Amerykankę Madison Keys, która ze łzami w oczach skreczowała w trzecim secie tego emocjonującego spotkania. Jasmine Paolini: To zadziałało na moją korzyść. I to naprawdę dobrze To był istotny przyczynek, aby skonfrontować Paolini z wypowiedziami Igi Świątek. Najpierw przypomnijmy, co w sprawie obranej taktyki przygotowań powiedziała nasza gwiazda: - Po tak trudnym sezonie na kortach ziemnych, naprawdę muszę się zregenerować. Może to też jest powód, choć myślałam, że będę w stanie grać na tym samym poziomie. Czuję, że na trawie potrzebuję trochę więcej energii, być bardziej cierpliwą i akceptować swoje błędy - perorowała Świątek. I właśnie o odwołanie się do słów Polki, na zasadzie porównania, poproszona została Paolini. Jak w jej przypadku wygląda kwestia kondycji fizycznej i psychicznej, skoro zafundowała sobie jeszcze krótszą przerwę. A także co uważa za najlepsze rozwiązanie, by dostosować się do zmienionej nawierzchni. - Próbowałam trochę odpocząć po Paryżu. Pojechałam do Eastbourne nieco wcześniej, żeby spróbować przystosować się do trawy, bo myślę, że to zupełnie inna nawierzchnia - zaczęła finalistka French Open 2024 w grze pojedynczej i podwójnej kobiet. A następnie kontynuowała: Artur Gac, Wimbledon