Iga Świątek z zaskakującą wiadomością przed "polskim" finałem. Polka komplementuje Jasmine Paolini
- Zdaję sobie sprawę, jak ona gra, ale nigdy nie analizowałam jej gry, tak jak teraz trzeba będzie to zrobić - powiedziała polskim dziennikarzom Iga Świątek na konferencji prasowej po zwycięskim meczu nad Coco Gauff, a przed finałową batalią z Jasmine Paolini, która w trakcie trwania naszego spotkania ostatecznie przypieczętowała zwycięstwo nad Mirrą Andriejewą. A w odniesieniu do starcia z Amerykanką przeanalizowała newralgiczny moment drugiego seta, gdy została przełamana.

Czas, w którym Iga Świątek przeżywała najtrudniejsze chwile w czwartkowym półfinale, wydarzył się wówczas, gdy najmniej można było się go spodziewać.
Iga Świątek: Jasmine Paolini to taki typ zawodniczki, która walczy do końca
Na początku czwartego gema drugiej partii Gauff nie utrzymała emocji na wodzy i rozpłakała się, gdy pani sędzia podjęła z jej perspektywy niekorzystną decyzję przy jednej z piłek. Amerykanka po momencie podłamania wróciła jednak w takim stylu, naładowana sportową złością, że przełamała serwis Polki i wyszła na prowadzenie 3:1.
Świątek została zapytana o tę sytuację, bo z wysokości trybun wyglądało to trochę tak, jakby potrzebowała tego typu "wstrząsowego" bodźca. Bowiem po tym, jak straciła własny serwis, zaczęła grać jeszcze bardziej aktywnie, co spowodowało, że coraz szybciej odjeżdżała trzeciej tenisistce świata. Obrończyni tytułu zgodziła się z taką teorią.
- Myślę, że ma to sens. Moim celem jest utrzymywanie intensywności niezależnie od tego, jaki jest wynik. A ja nie czułam, że ona jakoś spadła. Mój team mi trochę powiedział, że pewnie przez to też zostałam przełamana, a ja czułam, że Coco po prostu zagrała dwie dobre akcje, dzięki czemu wygrała o dwa punkty więcej. Faktycznie czułam, że mogę się poprawić i returnowy gem zagrać może znowu szybszą ręką oraz wywrzeć trochę więcej presji - wyjaśniła ze swojej perspektywy trzykrotna mistrzyni French Open.
Krótko po tym, jak rozpoczęliśmy rozmowę z podopieczną trenera Tomasza Wiktorowskiego, stało się jasne, z kim przyjdzie jej zmierzyć się w sobotnim finale. W drugim tego dnia pojedynku niespodziewanych półfinalistek mająca polskie korzenie Jasmine Paolini pokonała w dwóch setach rewelacyjną 17-latkę z Rosji, Mirrę Andriejewą.
Reprezentantka Włoch rozgrywa sezon życia, więc dwie poprzednie batalie obu tenisistek (wygrane przez Igę Świątek) raczej nie powinny być specjalnym punktem odniesienia. Trudność, z punktu widzenia Świątek, będzie też inna, bo faworytka nie ma tej przeciwniczki tak dobrze rozczytanej, jak innych najgroźniejszych rywalek, które regularnie odprawia z kwitkiem.
- Zdaję sobie sprawę, jak ona gra, ale nigdy nie analizowałam jej gry, tak jak teraz trzeba będzie to zrobić. Dlatego na razie za dużo nie powiem, ale na pewno jest dobra jeśli chodzi o grę w obronie i jest takim typem zawodniczki, która walczy do końca. Tak że tutaj nie będzie tak, że nawet jak będzie szło w jedną stronę, to faktycznie da się już przesądzić, jak zakończy się mecz
Artur Gac, Paryż
Zobacz również:
- Polka obroniła meczbola w starciu z półfinalistką Roland Garros. Stawką był ćwierćfinał
- Polak robi furorę na Wimbledonie, a tu taka wiadomość. Majchrzak wprost do rywali
- Życiowy sukces Majchrzaka i trudna decyzja. Ten mecz decyduje, w tle US Open
- Nie milkną echa po tym, co zrobiła Świątek. Organizatorzy Wimbledonu przekazują


