Panią Joannę i jej 13-letnią córkę Anię spotkałem kilka chwil po tym, jak zakończyła się celebra na korcie z uroczystym wręczeniem pucharu Idze Świątek. Nasza dominatorka po raz trzeci z rzędu, a czwarty w karierze okazała się być królową Rolanda Garrosa. W finale, po lekkich emocjach w pierwszych gemach, nie dała żadnych szans Jasmine Paolini, w której żyłach płynie polska krew. "Musiałam wyjść z pokoju. Córka mi świadkiem" - To już któryś z kolei nasz finał Wielkiego Szlema. Mieszkamy w Paryżu, przychodzimy tu za każdym razem. Mamy mnóstwo szczęścia, że mamy tak wspaniałą zawodniczkę. Tym bardziej jest nam przyjemnie przychodzić, gry gra nasza rodaczka - szeroko uśmiechała się pani Joanna. Gdy skonfrontowaliśmy ją z reakcją większości fanów, z którymi rozmawialiśmy po kolejnej wiktorii 23-letniej gwiazdy, rozmówczyni zdecydowanie zareagowała na stwierdzenie, że zwycięstwa tego kalibru mogą spowszednieć i nie wywoływać już nieprzeciętnych emocji. - O nie, to nie u mnie! Każde zwycięstwo przeżywamy mniej więcej tak samo i na każdy mecz jesteśmy zdenerwowane, obgryzamy paznokcie. Wszystkie emocje za każdym razem są takie same, jakby to był pierwszy raz - odparła pani Joanna. Dopytana, w którym momencie jej serce najmocniej zabiło, odparła: - Dzisiejszy był jako tako jednostronny, więc aż tak nie przeżywałam. Zeszłoroczny finał być dość stresujący, tak samo jak tutaj druga runda z Naomi Osaką. To był taki mecz, że serce waliło mi do tego stopnia, iż musiałam wyjść z pokoju. Córka mi świadkiem - roześmiała się. - Tym razem byłyśmy dość spokojne, piłka meczowa na pewno była takim momentem, gdy człowiek jest już tak podekscytowany i szczęśliwy, że jak już tylko wygrała, wtedy wszystkie emocje puszczają. Naprawdę super, niesamowicie jest mieć Igę wśród naszych graczy, szczególnie dla kogoś, kto lubi ten sport - kontynuowała. Paryż uhonoruje Igę Świątek tak samo, jak Rafaela Nadala? Dzięki Idze Świątek, ambasadorce marzeń dla każdego rodaka, przebywanie pośród Francuzów wiąże się dla pani Joanny za bardzo miłymi sytuacjami, o których oczywiście opowiedziała. - Wielu Francuzów okazuje podziw dla Igi. Bardzo dużo osób, przynajmniej z naszego otoczenia, śledzi tenis. A ponieważ wiedzą, że jestem Polką, to zawsze mi mówią: "Joanna, Iga gra, Iga gra, będziemy za Igą". Tak że jest sporo Francuzów, którzy bardzo lubią Igę, śledzą tenis i fajnie jest, będąc tutaj jako Polka, móc przeżywać to wśród Francuzów, którzy ostatnio nie mają dużo graczy na super poziomie. Rozmowa z mieszkającą w Paryżu panią Joanną pozwoliła nam w mgnieniu oka zorientować się, w jaki sposób francuskie media relacjonują to, co wydarzyło się na korcie centralnym jednego z najsłynniejszych kompleksów tenisowych świata. - Zobaczymy, czy zostanie w jakiś specjalny sposób potraktowana. Rafa Nadal wygrał tutaj 14 razy, ale mamy nadzieję, że również u Igi będą kolejne puchary, a wtedy może Paryż zrobi choćby to samo - co właśnie wobec Hiszpana - i na terenie kompleksu stanie jej pomnik - z nadzieją odparła pani Joanna. Ostatnie słowo należało do jej 13-letniej córki Ani. - Przeżywałam ten mecz, początek był bardzo stresujący, gdy Włoszka przełamała Igę. Później spotkanie było już bardzo spokojne i fajnie się oglądało. Artur Gac, Paryż