18 kwietnia 2024 roku rozpoczął się ulubiony czas Igi Świątek w każdym sezonie. Polka bowiem tego dnia pierwszy raz w tym roku zagrała mecz na swojej ukochanej mączce. Na "debiut" wybrała turniej w Stuttgarcie, gdzie wygrywała dwie kolejne edycje w finale, pokonując dwukrotnie Arynę Sabalenkę. Do Niemiec przyjechała oczywiście w roli murowanej faworytki do kolejnego zwycięstwa w tej imprezie. W pierwszym meczu jej rywalką była Belgijka Elise Mertens. Ciężki czas dla rywalki Igi Świątek. Cios za ciosem. ''Miałam złamane serce'' Było to pierwsze spotkanie obu zawodniczek na korcie. Jeśli ktoś spodziewał się, że Świątek tę przeszkodę minie szybko i bezboleśnie, to przy stanie 5:1 w pierwszym secie miał prawo być zadowolony. Mertens postawiła jednak później trudne warunki i Polka wygrała dopiero w dziewiątym gemie. Drugi rozpoczął się od bardzo wyrównanej gry obu zawodniczek. W siódmym gemie Polka zdobyła jednak odpowiednią przewagę i już jej z rąk nie wypuściła, wygrywając drugą partię 6:4. Tym samym pozostaje niepokonana na kortach w Stuttgarcie. Świątek pokonała Mertens. "Czasem muszę się stopować" - Tak szczerze mówiąc, przed meczem zupełnie o tym nie myślałam. To, co wydarzyło się w przeszłości, kompletnie nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Chciałam grać z taką intensywnością, jak tylko to możliwe, poczuć kort, na którym nie było mnie od roku. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się znaleźć te bardzo dobrą stronę mnie i wygrać w dwóch setach to trudne spotkanie - powiedziała na gorąco po meczu Polka w rozmowie jeszcze na korcie w hali Porsche-Arena. Wygrana Igi Świątek i jeszcze taka korzyść w rankingu WTA. Wspaniały dzień dla Polki Po tej wypowiedzi z ust przeprowadzającego wywiad padło bardzo dużo komplementów na temat tego, jak intensywnie i szybko w tenisa gra Świątek. Polka odpowiedziała szerokim uśmiechem i pewnym ostrzeżeniem. - Czasami mam wrażenie, że jestem wręcz zbyt szybka. Muszę się bardzo stopować, ale taka już jestem. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale każdy ma jakieś aspekty do pracy w swoim życiu. Nie jest łatwo robić wszystko szybko, ale staram się robić to najlepiej, jak tylko mogę - dodała. Oczywiście nie mogło zabraknąć pytania o zbliżający się wielkimi krokami poniedziałek 22 kwietnia, gdy Świątek rozpocznie swój setny tydzień na fotelu liderki rankingu WTA i wszelkie inne tytuły naszej zawodniczki. - O mój Boże. Nie spodziewałem się, że zagram nawet w pierwszych rundach najmniejszych turniejów. Nie wiedziałam, jak dobrze sobie poradzę i czy będę w stanie przejść z poziomu juniora do poziomu zawodowego. Nie mogę w to uwierzyć. W WTA udało się jedynie Adze Radwańskiej z Polski. Chyba nawet jeśli nie wierzysz w swoje marzenia, ciężką pracą możesz je osiągnąć - powiedziała nieco wzruszona Świątek. W kolejnym meczu turnieju w Stuttgarcie pierwsza rakieta świata zmierzy się ze zwyciężczynią pojedynku między Lindą Noskovą i Emmą Raducanu.