Iga Świątek po trzecim z rzędu triumfu w Dosze pojawiła się w Dubaju, gdzie stanie przed szansą sięgnięcia po zwycięstwo w kolejnym turnieju rangi WTA 1000. Polka z racji rozstawienia w pierwszej rundzie miała "wolny los", a w kolejnej trafiła na Sloane Stephens, która postawiła twarde warunki faworytce. Początek meczu przebiegał pod znakiem przełamań - doszło aż do sześciu breaków z rzędu, ale końcówka należała już do Świątek, która wygrała partię 6:4. Polka poszła za ciosem również w drugim secie, chociaż na początku musiała bronić aż czterech break pointów. Ostatecznie ponownie wygrała 6:4 i awansowała do trzeciej rundy, w której zmierzy się z Eliną Switoliną. Dla raszynianki będzie to okazja rewanżu za ćwierćfinał ubiegłorocznego Wimbledonu, w którym przegrała właśnie z Ukrainką. Polka w wywiadzie przeprowadzonym tuż po meczu, na korcie, doceniła klasę Switoliny i zaznaczyła, że darzy swoją kolejną rywalkę "ogromnym szacunkiem". "Zorganizowałyśmy wspólnie wydarzenie dla Ukrainy. Znamy się całkiem nieźle. Rozegrałyśmy trudny mecz na Wimbledonie, ale wiele się nauczyłam. Po prostu spróbuję wyciągnąć wnioski i grać trochę lepiej" - przekonywała. Iga Świątek wyszła na kort i się zaczęło. Tak kibice przywitali Polkę Iga Świątek wygrała ze Sloane Stephens. Zdradziła, co zmieniła w grze Duża część rozmowy dotyczyła jednak wtorkowego meczu ze Stephens. Już na początku wywiadu Polkę zapytano o to, czy czuje ulgę z powodu wygranej w meczu, który odbył się przecież kilka dni po finale w Dosze. "Nie powiedziałabym, że czuję ulgę, bo po ostatnich latach wiedziałam, że jeśli będę musiała szybko się dostosować, dam radę" - powiedziała 22-latka, która przed rokiem dotarła do finału turnieju w Dubaju, w którym uległa Barborze Krejcikovej. I dodała: Świątek doceniła też postawę Stephens. Jak zauważyła, podczas meczu z Amerykanką początkowo wkładała dużo siły w uderzenia, ale rywalka to wykorzystywała. Wtedy 22-latka dokonała pewnej zmiany w swoim nastawieniu. "Dobrze czytała grę. Próbowałam bardziej skupić się na taktyce, a nie tylko mocno uderzać. Zrobiłam to i jestem szczęśliwa" - podsumowała. Szczere wyznanie "koszmaru" Aryny Sabalenki, nie przebierała w słowach. "To bardzo bolało"