Pierwszy set dość pewnie padł łupem Igi Świątek 6:3, ale w drugiej partii byliśmy świadkami potężnego zwrotu akcji. Putincewa zaczęła grać świetnie, a Polka jakby nieco za dużo kombinować. Kolejne akcje napędzały 35. zawodniczkę świata, o czym świadczy jej niesamowita statystyka niewymuszonych błędów. Okazuje się, że w całym drugim secie tylko raz taka sytuacja odebrała jej punkt. Efekt? 6:1 dla niedocenianej przeciwniczki, która wcześniej przegrała wszystkie cztery mecze z najwyżej notowaną tenisistką świata. Iga Świątek naraziła się na ponurą reakcję trybun. Czy zasłużenie? Po tak dotkliwej porażce Iga Świątek wykorzystała przysługujące jej prawo i udała się do szatni na przerwę, z której dłuższą chwilę nie wracała. Gotowa do wznowienia spotkania Putincewa niecierpliwiła się, a także na różne sposoby okazywała swoją dezaprobatę. A to zaplotła ręce, podkurczyła jedną nogę i, jakby czując mentalną przewagę, ostentacyjnie czekała, by za chwilę unosić rakietę ze zniecierpliwienia i wymachiwać w geście protestu. Wtedy Polka przeciągała moment wyboru jednej z dwóch rakiet, które trzymała w obu dłoniach. Gdy tak się zastanawiała, zniecierpliwiona publiczność, najpewniej odbierając jej zachowanie jako celowe - czego byłem świadkiem pierwszy raz na wielkoszlemowych meczach Igi Świątek podczas trzech swoich turniejów - skwitowała jej postawę buczeniem. Czy zasłużenie? Artur Gac, Wimbledon