W najnowszym felietonie dla BBC Iga Świątek rozprawia się z hejterami. Wspomina, że całkiem niedawno, w czasie turnieju Billie Jean King Cup, mierzyła się z Rumunką Andreei Prisacariu. Starcie wygrała, a później dowiedziała się, że rywalka miała spore nieprzyjemności przez porażkę. Wysyłano jej wiadomości pełne nienawiści. "Nienawiść istnieje i jest to poważny problem, który wymaga rozwiązania. Trudno coś z tym zrobić, szczególnie sportowcom, ponieważ nie ma się kontroli nad tym, co ludzie piszą" - podkreśla tenisistka. Przy okazji dzieli się swoją opinią na temat tego, kto pisze hejterskie komentarze. "Często są to osoby, które obstawiają i tracą pieniądze – wydaje się to być 'powodem' niektórych nadużyć. Ale powinni mieć świadomość, że wiele z tych wiadomości jest faktycznie czytanych. Mają zły wpływ i nie są pomocne. Nie wiedzą, co się dzieje w naszym życiu. Ci ludzie powinni się zatrzymać i przemyśleć [swoje postępowanie]" - przestrzega. I dodaje, że gdyby przyszło co do czego, takie osoby na pewno nie powiedziałyby sportowcom prosto w twarz tego, co bez zastanowienia wypisują w internecie. "To może być oznaka słabości i może warto zmienić perspektywę i zauważyć, że po obu stronach są ludzie" - wyjaśnia. Świątek ma prosty sposób na to, by nie rozpraszać się przed turniejami nienawistnymi wpisami. W okresie zawodów mocno ogranicza korzystanie z telefonu i skupia się niemal wyłącznie na zawodach i swojej pracy. Zresztą i na co dzień hejterzy raczej nie mają jak do niej dotrzeć. Sportsmenka nie sprawdza skrzynek odbiorczych z wiadomościami od nieznanych sobie ludzi i śledzi profile tylko tych osób, które zna. Krejcikova "złapała" koronawirusa. Wcześniej trenowała ze Świątek Iga Świątek o Wimbledonie i wojnie w Ukrainie. "Wielu graczy już przestało nosić wstążki" W felietonie Iga Świątek poruszyła też inny temat. Zauważyła, że odkąd jest "jedynką" rankingu WTA, wzrosły oczekiwania wobec niej. Jest postrzegana jako "rzeczniczka" uprawniona do komentowania decyzji podejmowanych przez tenisowe federacje. Tuż po meczu z Łesią Curenko na konferencji prasowej próbowano zachęcić ją do wyrażenia zdania na temat burzy wokół Wimbledonu i postanowienia WTA oraz ATP, że - w obliczu wykluczenia Rosjan - punkty zdobyte na turnieju w Anglii nie będą liczyły się w ogólnym notowaniu. Zaznacza, że nadal solidaryzuje się z cierpiącym w wojnie narodem ukraińskim. To dlatego na kortach występuje ze wstążką w niebiesko-żółtych barwach. "Myślę, że to dobry sposób na przypomnienie ludziom, że wciąż trwa wojna. Wielu graczy już przestało nosić wstążki, robili to tylko na początku, kiedy wybuchła wojna. Ukraińcy będą odczuwać wpływ wojny przez wiele, wiele lat, więc chcę być konsekwentna w tym, co robię i pokazać, jak choćby tak małe wsparcie mogę dać" - podsumowuje. Decyzje zapadają ponad nimi: To tak, jakby ukraińscy zawodnicy nie istnieli