Do batalii, której stawką był awans do najlepszej czwórki turnieju, stanęły dwie świetne tenisistki. Z jednej strony Iga Świątek, obrończyni tytułu i już trzykrotna triumfatorka na kortach kompleksu Rolanda Garrosa, a z drugiej Marketa Vondrousova, finalistka ubiegłorocznego Wimbledonu. Iga Świątek zaczyna mecze przy pustkach. Problem jest złożony A więc w teorii mieliśmy wszystko, aby na centralnym korcie Philippe'a Chatriera, pięknie zmodernizowanej perle w koronie tego turnieju, stadionie mogącym pomieścić ponad 15 tysięcy kibiców, zasiadł na trybunach komplet publiczności. Niepokój Igi Swiątek, Polka zaryzykowała i szybko dostała odpowiedź. "Mam nadzieję, że kibice nie są na mnie źli" Jednak gdy rozpoczynało się starcie dwóch czołowych tenisistek świata, przecieraliśmy oczy szeroko ze zdziwienia. Szczerze mówiąc gdyby nawet, z jakiegoś powodu, ten pojedynek trafił na trzeci pod względem ważności obiekt, zlokalizowany pośród oranżerii i otoczony szklarniami kort Simonne-Mathieu, wypełniłby się na starcie co najwyżej w połowie. A pojemność tego obiektu, zarazem trzeciego co do wielkości, wynosi 5 tysięcy miejsc siedzących. Właściwie już chwilę przed meczem Polki z Czeszką, gdy wyszedłem przejść się jedną z głównych alejek Stade Roland Garros, zorientowałem się, że w tej edycji takich tłumów tutaj jeszcze nie widziałem. Powód znalazłem od razu, otóż nad Paryżem w końcu zaświeciło piękne słońce, temperatura skoczyła wyraźnie ponad 20 stopni Celsjusza, co widać było na twarzach uśmiechniętych kibiców, którzy wreszcie nie musieli ubierać się na cebulkę. Oto źródła niskiej frekwencji na meczu Świątek - Vondrousova - Tłumu na meczu nie ma, co? Na razie bardziej oblegane są alejki i ścianka z logami Rolanda Garrosa, piękna pogoda w końcu rozgrzała to miasteczko - skonstatowałem zaraz na starcie meczu, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. "Polska krew" wyrzuca jedną z największych sensacji z turnieju. Jasmine Paolini: Jestem z tego naprawdę dumna Z upływem gemów sytuacja nieco zmieniała się wzorem poprzednich spotkań Polki, ludzi sukcesywnie zaczynało przybywać i mieliśmy szacunkowo ponad połowę zajętych krzesełek, ale generalny problem znów został unaoczniony. Na czym ten problem polega? Otóż mnóstwo ludzi z całego świata, którzy kupują bilety wstępu na przykład na całą tzw. sesję dzienną, poluje na konkretne spotkanie. I dla nich, jakkolwiek przykro to zabrzmi z polskiej perspektywy, dotychczasowe starcia Igi Świątek nie są głównym punktem programu. Dużo bardziej prawdopodobne, że kort Philippe'a Chatriera będzie pękał w szwach na starciu mężczyzn, gdy na kort wyjdą Włoch Jannik Sinner i Bułgar Grigor Dimitrow. Nie mówiąc już o sesji wieczornej, która mimo narzekań niektórych zawodników jest tutaj bardzo popularna, a na dziś zaplanowano starcie Stefanosa Tsitsipasa z Carlosem Alcarazem. Do tego warto mieć świadomość, że w dolnych rzędach (tzw. boksach) wiele biletów jest wykupowanych przez korporacje lub rozdawanych nobliwym gościom. To sprawia, że tacy kibice tenisa, nierzadko dość przypadkowi, nie czerpią głównej frajdy z obecności na kompleksie kortów z tego, by zasiąść na trybunach. Artur Gac, Paryż