Półfinałowe spotkanie z Aryną Sabalenką obfitowało w zwroty akcji i miało naprawdę dramatyczny przebieg. Po przegraniu pierwszego seta, Polka wygrała dwa kolejne, choć w decydującym przegrywała 0:2 i 2:4. Ostatecznie po dwóch godzinach i kwadransie wygrała całe spotkanie 3:6, 6:1, 6:4 i w sobotnim finale zmierzy się z Tunezyjką Ons Jabeur. Po meczu nasza najlepsza tenisistka podkreślała, że decydującym czynnikiem było to, że wytrzymała psychicznie tę wojnę nerwów. Wyszło tutaj coraz większe doświadczenie, które Światek nabyła w meczach o taką stawkę. Iga Świątek w finale US Open. To było decydujące - Dałam sobie radę nerwowo. Grałam kilka takich wyrównanych meczów, więc wiem, jak się zachować podczas nich. Cieszę się, że weszłam na wyższy poziom energetyczny. To było decydujące w drugim secie - powiedziała na gorąco świątek w rozmowie z reporterem "Eurosportu". Czytaj także: Szalona radość Igi Świątek Teraz przed Polką spore wyzwanie, bo w finale czeka na nią Tunezyjka Ons Jabeur, która w tegorocznym US Open spisuje się znakomicie. W półfinale stosunkowo gładko rozprawiła się z Caroline Garcią, wygrywając 6:1, 6:3. Dla niej, podobnie jak dla Świątek, będzie to drugi finał w tym sezonie, bo pamiętajmy, że grała również o zwycięstwo w Wimbledonie. Przewagą Polki z pewnością będzie fakt, że ma już na koncie dwa wielkoszlemowe triumfy, podczas gdy Tunezyjka cały czas czeka na swoją wielką wygraną. Oczywiście nie można jej odbierać szans, bo na US Open prezentuje się naprawdę świetnie, natomiast czynnik psychologiczny, o którym mówiła Iga, znów może odegrać kluczowe znaczenie. - Na tym etapie najważniejsza jest regeneracja i żeby wejść z dużą dozą pewności siebie na finał - mówiła w rozmowie z Eurosportem Świątek. Po wygranej z Sabalenką, i to w takim stylu, wiary we własne umiejętności Polce nie powinno zabraknąć.