Długo czekały na wyjście na kort Philippe-Chatriera Polka i Brazylijka. Na kort wyszły tuż przed 19-tą, po ponad trzygodzinnym znakomitym pierwszym półfinałowym pojedynku Karoliny Muchovej z Aryną Sabalenką. Zakończyły spotkanie tuż przed 21. Ten mecz skalą emocji, zmienności akcji i poziomu dorównał poprzedniemu w drugim secie. Brazylijka postawiła w nim liderce rankingu twarde warunki. Niepewny początek i znakomity finisz Świątek w pierwszym secie Początek pierwszego seta niósł wiele nadziei, że będzie inaczej. Pierwszy gem Brazylijka rozegrała w wielkim stylu. Nie straciła punktu. Grała bardzo agresywnie, zdecydowanie i pewnie. Pokazała, że nie zamierza być w tym meczu aktorką drugiego planu. Ale zaraz potem sytuacja wróciła do normy. Świątek spokojnie odrobiła stratę i bez trudu wygrała własny serwis. W tych dwóch gemach oddała tylko dwa punkty. Widać było jak powoli wczuwała się w atmosferę i warunki na korcie centralnym. Polka powoli przejmowała inicjatywę. Od stanu 2:2 tylko jeden gem był zacięty, rozegrany na równowagi (szósty), ale nawet wtedy najlepsza tenisistka na świecie po raz drugi przełamała serwis Hadad Mai. Miała już dwugemową przewagę, a seta zakończyła wygrywając 6:2 w 39 minut. Świątek się rozpędzała. Nerwowy drugi set - od początku do samego końca W drugim dostała jednak zadyszki. Po dziewięciominutowym pierwszym, wygranym przez Polkę gemie, trzy kolejne niespodziewanie przegrała. Brazylijka pokazała, że ani myśli o tym, by się poddać. Tę cechę zademonstrowała we wszystkich swoich poprzednich spotkaniach w Paryżu. Było 1:3 i czuć było rosnące napięcie. Świątek musiała gonić rywalkę, a Brazylijka jakby złapała wiatr w żagle. Ważyły się losy seta. Pościg Polki zakończył się powodzeniem. Polka wyrównała. Potem siódmy gem, w którym dominowały długie wymiany stał na znakomitym poziomie. Była bardzo intensywny. Liderka WTA broniła się przed przełamaniem. Skutecznie, a ostatni punkt po morderczej grze na przerzut Świątek zakończyła nieco szczęśliwie, zagrywając piłkę po siatce. Był to trzeci gem z rzędu wygrany przez raszyniankę. Do końca było nerwowo. Hadad Maia wyrównała na 4:4, a potem miała trzy break pointy. Nie wykorzystała żadnego. Przy 5:5 Polka wygrała swój serwis do 0. To nie miała znaczenia. Rywalka utrzymała swoje podanie. Doszło do tie-breaku, pierwszego w tym turnieju dla Świątek. Polka broniła w nim setbola (było 5:6). Potem miała dwie piłki meczowe. Wykorzystała drugą. Niespodziewana rywalka w finale Świątek awansowała do finału - czwartek wielkoszlemowego w karierze (wraz z ubiegłorocznym US Open). W tym roku w Paryżu po drodze wygrała sześć meczów bez straty seta. To najlepiej świadczy o tym w jakiej jest formie i że doskonale wywiązuje się z roli faworytki. W bezpośrednim spotkaniu o główne trofeum Roland Garrosa, zmierzy się w sobotę z Karoliną Muchovą. To najniżej notowana z dotychczasowych finałowych rywalek Polki w paryskim turnieju. Czeszka jest obecnie 43. W 2020 roku pokonała Amerykankę Sofię Kenin (wówczas 4.), w poprzednim sezonie jej rodaczką Coco Gauff (wówczas 18.). To nic nie oznacza, bo Muchova rozgrywa doskonały turniej, ale jak do tej pory Świątek jeszcze lepszy. Półfinał turnieju singla kobiet Roland Garros Iga Świątek (Polska, 1) - Beatriz Hadad Maia (Brazylia, 14) 6:2, 7:6 (7).