Iga Świątek do Paryża na tegoroczny turniej rangi Wielkiego Szlema na kortach imienia Rolanda Garrosa przyjechała w roli absolutnej faworytki. Nie mogło być inaczej, gdy mówimy o zawodniczce, która przed przyjazdem do stolicy Francji wygrała dwa najważniejsze turnieje podprowadzające pod rywalizację w tej imprezie. Najpierw Polka przełamała swoją niemoc zwycięstwa w Madrycie, a więc prawdopodobnie najszybszych ziemnych kortach w damskim kalendarzu. Łzy Coco Gauff i powrót Igi Świątek z 1:3. Polka w finale Roland Garros! Tam w finale Świątek pokonała obrończynię tytułu Arynę Sabalenkę, z którą rok wcześniej przegrała. Jednym słowem pierwsza rakieta świata wzięła rewanż za przegrany rok wcześniej mecz o tytuł. Kilkanaście dni później obie zawodniczki spotkały się ponownie, tym razem w finale turnieju w Rzymie. O ile w Madrycie spotkanie było niesamowicie wyrównane, o tyle mecz w stolicy Włoch na korcie istniała tylko Świątek, która zdominowała swoją wielką rywalkę, pokazując swoją wielką siłę. Co za cios Igi Świątek! Rekord życiowy w półfinale Od samego początku tego sezonu mówiło się o tym, jak wielki progres wykonała pod względem poziomu serwowania Świątek, co wynikało z delikatnej zmiany ruchu serwisowego między sezonami. Sama Świątek po meczu ćwierćfinałowym z Marketą Vondrusovą podkreślała, jak istotny jest dla niej ten postęp w tym elemencie gry w tenisa. Po starciu w ćwierćfinale pierwsza rakieta świata z dumą mówiła, że ze swojego poziomu serwowania była wręcz bardzo dumna. Polak w półfinale French Open, wręcz rozbił... 14-latka. Na przekór kibicom W tym sezonie do góry poszły procenty trafionych pierwszych podań, procenty trafionych drugich podań, wygranych punktów, a także, a może przede wszystkim prędkość pierwszego i drugiego serwisu. W poprzednich latach widok Świątek zbliżającej się do granicy 190 km/h był dość rzadki. W tym roku tę granicę nasza gwiazda przekracza bardzo regularnie, a w meczu półfinałowym Roland Garros pobiła swój rekord życiowy, po prawie równo godzinie gry z Amerykanką. Polka bowiem w czwartym gemie drugiego seta, przy swojej przewadze trafiła serwisem tuż przy linii z prędkością... 198 km/h, a potem niespodziewanie wyrzuciła piłkę z backhandu. To prędkość, która w ostatnich latach zarezerwowana była tak naprawdę właśnie dla Gauff, oraz dwóch wielkich rywalek pierwszej rakiety świata, a więc Aryny Sabalenki i Jeleny Rybakiny. Do tego zaszczytnego grona dołączyła dziś Iga Świątek, która pewnie niebawem przebije granicę 200 km/h, bo nie ma wątpliwości, że praca nad tym elementem na pewno nie ustanie.