Na kort centralny Legii wyszła najpierw Abduraimova. Została przywitana serdecznie, gorącymi, choć umiarkowanymi oklaskami. Potem, gdy spiker wywołał Świątek temperatura na trybunach znacznie się podniosła. Warszawa czekała z wielką tęsknotą na występ najlepszej tenisistki na świecie. W pierwszym secie Iga Świątek miała kłopoty 22-letnia zawodniczka z Raszyna nie zawiodła swoich kibiców. Gra w Polsce przecież głównie dla nich. Nie musiała tu być. Mogła sobie przedłużyć wakacje albo przygotowywać się do serii występów w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Po raz kolejny udowadnia, że w jej karierze ważniejsze są też inne wartości niż pogoń za punktami rankingowymi, premiami za zwycięstwa w największych turniejach. Dlatego, że to był pierwszy występ raszynianki w nowej części sezonu, od pierwszych piłek publiczność mogła zobaczyć nieco inną Igę Świątek. Nie taką, która dominuje nad nisko notowaną rywalką, roznosi ją w proch i pył. W pierwszym secie Polka miała kłopoty, czasami nie wykorzystywała swojej przewagi, zaskakiwała także duża liczba popełnionych niespodziewanych błędów. Świątek toczyła najpierw wyrównany pojedynek, potem wygrywała 4:2, by pozwolić Abduraimovej na wyrównanie 4:4. Faworytka jednak nie zawiodła na finiszu seta. Zachowała się jak wytrawny gracz, który wtedy kiedy trzeba wygrywa najważniejsze piłki, czy to dzięki własnej inicjatywie, czy zmuszając przeciwniczkę do błędów. Wynik 6:4 w pierwszej części meczu kibice przyjęli owacją większą niż na początku spotkania. Grupka ubranych na biało-czerwono fanów skandowała "dziękujemy". Światek nie wykorzystała trzech meczboli Niektórzy mogli się spodziewać łatwiejszej przeprawy. Nie tylko nazwisko rywalki Polki trudno zapamiętać, ale także jej miejsce w rankingu. 29-letnia tenisistka z Uzbekistanu poniewiera się w drugiej setce rankingu WTA, gra głównie małe turnieje i to przeważnie tam, gdzie łatwiej o punkty - w Azji i Afryce. Uzbeczka grała bardzo solidnie. Widać było, że nawet w drugiej i trzeciej tenisowej lidze można nabyć doświadczenie pozwalające na postawienie się liderce światowego tenisa. Miała niezły serwis, dobry backhand, wytrzymywała długie wymiany ze Świątek i nie wszystkie z nich przegrywała. Zagrała - jak na siebie i swoją pozycję - bardzo dobry mecz. Ale Świątek nie mogła tego spotkania przegrać. Nie wypadało. Przy takiej publiczności, przy takim zainteresowaniu turniejem (były tylko pojedyncze wolne miejsca na trybunach). Początek drugiego seta zagrała "po swojemu", dużo bardziej zdecydowanie, nie traciła swoich szans. Przełamała tenisistkę z Uzbekistanu w trzecim i potem w - po bardzo długiej rozgrywce - piątym gemie. Było 4:1. Znów wielkie oklaski i wrzawa. Wszyscy czekali na szybki i szczęśliwy koniec. Był szczęśliwy, ale nie był szybki. Abduraimova grała ambitnie, nieustępliwie, obroniła trzy meczbole w siódmym gemie i to w naprawdę trudnej sytuacji, bo przegrywała 0:40. Wygrała jeszcze jednego gema. Przegrała drugiego seta 3:6. Mecz trwał godzinę i 37 minut. Olgierd Kwiatkowski z Warszawy