- Było ciężko, mecz był długi, miałyśmy dużo wzlotów i upadków. To było jak maraton. Jestem szczęśliwa, że w końcówce potrafiłam grać regularnie i solidnie. Ona serwowała bardzo szybko, zagrała dobry tenis. Ja byłam na wysokim poziomie, a mimo to miałam z nią problem - stwierdziła liderka światowego rankingu. Czytaj także: Iga Świątek w kolejnym finale! Rekordowy maraton! W półfinale Porsche Tennis Grand Prix Polka męczyła się przez ponad trzy godziny z Ludmiłą Samsonową. Wygrała 6:7 (4), 6:4, 7:5. W niedzielę o czwarte już w tym sezonie trofeum zmierzy się z Aryną Sabalenką. Iga Świątek w finale Porsche Tennis Grand Prix zagra z Aryną Sabalenką - Wiem, że są tenisistki, które czasami grają lepiej. Tenis to taka gra, w której codziennie ktoś może Cię pokonać. Wiedziałam, że będzie szybka, zaskoczyła mnie mimo to w tym aspekcie. Trzeba być jednak przygotowanym na wszystko - zdradziła Świątek. Zapytana o motywację, polska tenisistka nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć, czy bardziej chodzi o niechęć do przegranej, czy pragnienie zwycięstwa - Z pewnością nienawidzę przegrywać. Nie muszę się specjalnie motywować. Po prostu nie chcę się nigdy poddać - oznajmiła. Jesteśmy urodzeni by walczyć. Czasami trudno znaleźć rozwiązanie, gdy głowa pełna jest emocji. Teraz udaje mi się nad tym zapanować i grać naprawdę dobrze. Nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek, będzie ciężko. Trudny terminarz mam już od początku tego sezonu, fizycznie jestem gotowa na wszystko - dodała raszynianka.