To drugi najlepszy wynik 20-letniej tenisistki w karierze, po triumfie w Paryżu w 2020 roku. Wtedy na kortach Rolanda Garrosa wygrała bez straty seta. W tym roku w Australii jest trudniej, w 1/8 finału i ćwierćfinale straciła po secie i musiała gonić wynik. "Na koniec meczu czwartej rundy przeciwko Soranie Cirstei targały mną duże emocje, kiedy szłam w kierunku mojego krzesła i dlatego zaczęłam szlochać kucając na korcie" - twierdzi Świątek."Natomiast po pokonaniu Kai Kanepi w ćwierćfinale wyrzuciłam rakietę w powietrze i zaczęłam krzyczeć. To była spontaniczna reakcja. Zwykle nie robię takich rzeczy!" - dodaje.Środowy pojedynek z Estonką był najdłuższym w karierze polskiej zawodniczki, trwał trzy godziny i minutę, a jak sama opisuje walka przy piłce meczowej "była szczególnie szalona". Iga Świątek płacze, gdy wygrywa i gdy przegrywa Oba spotkania kosztowały 20-latkę wiele energii i nerwów, więc kiedy udało się wygrać, to jej ciało powiedziało: "w końcu". Świątek przyznaje, że płacze, gdy zwycięża, ale także, gdy ponosi porażki."Niektórzy ludzie są przekonani, że to nie jest dobre, aby okazywać emocje. Ja mam na to zupełnie przeciwny pogląd. To prawda, że czasami to pomaga, a czasami nie, ale trzeba wiedzieć, co jest potrzebne w danej chwili" - twierdzi.W spotkaniu z Kanepi Iga kilka razy zareagowała emocjonalnie, ale nie wydaje jej się, że robi to częściej niż inne tenisistki. "Czuję, że pomogło mi to odwrócić losy meczu i w końcu wygrać. Czasami dobrze jest po porostu odpuścić. Krzyczeć, płakać, cokolwiek. Po tym możesz poczuć się lepiej" - uważa Świątek.Polka przyznaje, że okazywanie emocji nie jest złe. Według niej to część bycia szczerym wobec kibiców. Bo jeśli daje z siebie wszystko podczas meczu, to "wtedy dużo by mnie kosztowało, żebym próbowała utrzymać te emocje w sobie"."Kiedy targają mną silne emocje, to płacze. Nie ma znaczenia, czy powód jest pozytywny czy negatywny. Czasami to jednak nie pomaga i dlatego mam przy sobie psycholożkę sportu Darię Abramowicz, która ze mną pracuje i jest na każdym turnieju" - tłumaczy Świątek.Nasza tenisistka pracuję z nią od lutego 2019 roku. Iga Świątek uczy się sterować emocjami "Daria uczy mnie, jak sterować emocjami, co pozwala mi kierować je we właściwą stronę i pomaga w wykonywaniu moich uderzeń oraz poprawia moją grę" - twierdzi 20-latka, która była bardzo dumna po meczach z Cirsteą i Kanepi, bo nie ma dobrych statystyk odnośnie wygrywania meczów, gdy traci pierwszego seta."Ciężko jest mi się zresetować po przegranej partii, ale w tych meczach to mi się udało. Byłam z siebie dumna, ale też mi ulżyło" - mówi Polka.Świątek przyznaje, że poza kortem także jest emocjonalną osobą. W zeszłym tygodniu przydarzyło się jej to, gdy oglądała "Terminal" z Tomem Hanksem i Cathrine'ą Zetą-Jones w rolach głównych. "Nie wiem, czy ktoś płakał na tym filmie, a ja dwa razy" - zdradza. Poza tym zdarza jej się płakać, gdy widzi śmierć zwierzęcia, a także, gdy kończy książkę."Po przeczytaniu 'Przeminęło z wiatrem' płakałam przez 30 minut, a to było dzień przed meczem na US Open" - mówi Świątek. Dlatego Daria Abramowicz pilnowała, czy Iga zdąży skończyć książkę w dniu meczu czy nie. Wiedziała bowiem, że jej podopieczna będzie płakać, a gdyby zawodniczka była zdenerwowana tuż przed meczem, to nie byłoby dla niej dobre, więc zachęcała ją, aby skończyła książkę dzień wcześniej. "W życiu zdarzają się stresujące momenty i takie, kiedy kontaktuję się z ludźmi, i nie jestem zbyt emocjonalna. Ale kiedy muszę wyładować emocje na korcie, chcę pokazać, że nie musi to być definiowane jako słabość w świecie sportu" - kończy Świątek.