Iga Świątek bez większych problemów już po raz piąty w tym roku pokonała Darię Kasatkinę. Ani razu w starciu z tą tenisistką nie przegrała więcej niż pięciu gemów - tak było i tym razem. Polka wygrała 6-2, 6-3. Po spotkaniu z jednej strony się cieszyła, a z drugiej wyglądała na zawiedzioną atmosferą panującą w hali w Fort Worth. Fatalna frekwencja w WTA Finals. Szkoda, że turniej nie odbywa się w Europie Liderka listy WTA rozmawiała po spotkaniu z ekspertką Canal+ Joanną Sakowicz-Kostecką, która sama przyznała, że widzów i tak było więcej niż w poniedziałek. To za sprawą rodaków, którzy przyjechali dopingować Polkę. - Mimo wszystko ta hala jest wypełniona w 25-30 procentach, takie są też dane ze sprzedaży biletów - mówiła Sakowicz-Kostecka. A wejściówki są stosunkowo tanie - ta na przyzwoite miejsca można nabyć już za 20 dolarów. Polka grała już w WTA Finals rok temu, w Guadalajarze. - Jeśli chodzi o warunki, to Guadalajara odpada. Nie chcę tu podpaść, ale myślę, że w Guadalajarze atmosfera była jednak wyjątkowa, pełen stadion, a latynoscy kibice są niesamowici. No tu może trochę więcej ludzi przyjdzie... - zastanawiała się Polka, który przywykła do tego, że ludzie chętnie oglądają jej widowiskowe spotkania. Tyle że zaraz po jej meczu na korcie pojawiła się młoda gwiazda amerykańskiego tenisa Coco Gauff i... frekwencja wcale nie była lepsza. Podobnie jak i skala owacji po udanych zagraniach. - Będę szczera, czekam na WTA Finals w Europie - powiedziała Świątek. - Może w Polsce? - zapytała Sakowicz-Kostecka. - Jak najbardziej, będzie się działo - odpowiedziała Iga. I kontynuowała: Chciałabym zagrać końcówkę sezonu w Europie, bo europejscy kibice potrafią zrobić show. Tego doświadczyłam ostatnio w Ostrawie. Iga Świątek nie dała się sprowokować Darii Kasatkinie Liderka rankingu WTA była usatysfakcjonowana tym, jak zagrała przeciwko Kasatkinie. - Nigdy nie jest idealnie, ale jestem bardzo zadowolona, bo pierwsze mecze nie są łatwe, a dziś weszłam w niego bardzo agresywnie. Dasza to taka zawodniczka, która prowokuje do przyspieszania i ataku, ale nie dawałam się na to złapać. Cieszę się, że byłam konsekwentna - mówiła Polka. Sama przyznała, że musiała utrzymywać koncentrację, choćby z uwagi na nową halę i otoczenie. To jej się udało, ani razu nie została przełamana, choć musiała bronić trzech break-pointów. - Jak już wypracowałam przewagę, to celem było to, by ona nie mogła grać swojej gry. Jest solidna, lubi podnosić piłkę i ktoś, kto gra agresywnie, może wtedy stracić cierpliwość. Ja starałam się ją trzymać. Dzisiaj oglądałam Djokovicia, nie wiem, czy wygrał, ale byłam pod wrażeniem jego cierpliwości. Próbuję się tym inspirować - powiedziała Iga Świątek, która drugie spotkanie rozegra w nocy z czwartku na piątek.