Finał pocieszenia przyszło rozegrać Idze Świątek, najlepszej tenisistce świata, na igrzyskach w Paryżu. Polka ze wszystkich sił pragnęła, aby właśnie teraz, choć ma dopiero 23 lata, do swojego już bardzo bogatego sportowego CV zapisać takie, które wprawdzie finansowo blednie przy nagrodach na Wielkich Szlemach czy największych seriach turniejów, ale dla niej ma absolutnie szczególne znaczenie. Iga wychowana w kulcie igrzysk przez swojego ojca, Tomasza Świątka, olimpijczyka z Seulu z 1988 roku, ma wpojoną niesamowitą ważność tego, ile znaczy olimpijski skalp. Słowacki dziennikarz zachwycony, ale rozsądek kazał mu powiedzieć: Iga Świątek A pragnęła tego sukcesu już teraz tym bardziej, iż nie ma szans, by w trakcie jej kariery olimpijski turniej zdążył powtórnie zagościć w stolicy Francji. I świadomość tego wszystkiego, wraz z poczuciem, że przegrała półfinał w swoim sportowym domu, złamały Polkę w czwartek, gdy zdołała udzielić tylko jednego wywiadu. Ale i tak nie była w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania, odeszła, po czym zalała się łzami. Pod względem emocjonalnym i mentalnym, piątkowy mecz o brąz mógł być najtrudniejszym spotkaniem w karierze naszej gwiazdy. I nie weszła w to spotkanie najlepiej, znów popełniała trochę błędów, które tutaj, na korcie Philippe'a Chatriera, dotąd zdarzały się jej tylko incydentalnie. W efekcie już przy drugim swoim podaniu, w trzecim gemie pierwszego seta, została przełamana przez notowaną na 70. miejscu na świecie Annę Karolinę Schmiedlovą. Wówczas nastąpiła krótka przerwa, a ja na moment zerwałem się z trybuny prasowej. Gdy przechodziłem długim korytarzem, zauważyłem kolegę po fachu, w koszulce reprezentacji Słowacji, który mocno rozentuzjazmowany, ze słuchawkami na uszach, nadawał szybką korespondencję. I chwalił swoją rodaczkę, że wytrzymała tego zaciętego gema, a następnie wykorzystała już pierwszego breaka. Gdy po kilku minutach wracałem na swoje miejsce, na tablicy wyników było już 3:2 dla Świątek. Polka najpierw odpowiedziała powrotnym przełamaniem, a następnie wygrała swoje podanie i ten set poszedł jej już jak z płatka. W tym samym miejscu spotkany słowacki radiowiec, mający akurat przerwę w łączeniu, zapytany przeze mnie, czy uwierzył, że Schmiedlova pokona naszą zawodniczkę, odparł. - Nie, ten mecz wygra Świątek. Nie przewiduję sensacji - zawyrokował. Jak powiedział, tak się stało. Na przestrzeni całego meczu to była deklasacja, Iga Świątek z brązem igrzysk w Paryżu! Artur Gac, Paryż