Pawluczenkowa w środę zmierzyła się z Włoszką Sarą Errani w pierwszej rundzie. Obie w ostatnim czasie są zawodniczkami po przejściach. Rosjanka z powodu kontuzji kolana bardzo wcześnie zakończyła poprzedni sezon i teraz powoli wraca do zawodowego touru. Jej ranking spadł bardzo nisko i jest dopiero 506. rakietą w zestawieniu. Z kolei Errani, jedyna Włoszka w ciągu ostatnich 35 lat, która była w finale tej imprezy, w marcu tego roku, po pięciu latach przerwy, wróciła do czołowej "setki" rankingu WTA (obecnie jest 78.), a do turnieju w stolicy otrzymała "dziką kartkę". Tenis. Mecz pod dyktando Anastazji Pawluczenkowej Od początku spotkanie jednak przebiegało pod dyktando Pawluczenkowej. Rosjanka w pierwszym secie trzy razy przełamała podanie rywalki, wygrywając go 6:1. W drugiej partii tenisistka z Samary odebrała podanie Errani w drugim gemie, a następnie w szóstym, ponownie zwyciężając 6:1. Świątek i Pawluczenkowa nigdy ze sobą jeszcze nie grały. W Rzymie mamy jeszcze dwie inne tenisistki w grze pojedynczej. Magda Linette, rozstawiona z "17", w drugiej rundzie zagra z Czeszką Lindą Noskovą, natomiast Magdalena Fręch, która musiała przebijać się przez kwalifikacje, a w środę, w pierwszej rundzie, wyeliminowała Włoszkę Matilde Paoletti, w następnej zmierzy się z Amerykanką Madison Keys (19.).