Wynik pierwszego seta jest trochę mylący. Świątek wygrała 6:1, ale na te rozegranie siedmiu gemów zawodniczki potrzebowały 45 minut. Tylko jeden z nich - pierwszy, przy serwisie Polki - zakończył się z czystym kontem dla wygrywającej. Pozostałe były w większości zacięte, na równowagi cztery na sześć. To nie był w tej części jednostronny pojedynek. Nawet w statystykach nie było wyraźnej przewagi liderki rankingu. W niewymuszonych błędach bilans wynosił 14 do 18. Polka miała tylko jedno uderzenie kończące więcej niż rywalka. Ależ mecz dwóch Polek w ćwierćfinale WTA. Maja Chwalińska lepsza od Martyny Kubki Ale jednak Polka była lepsza - bardziej precyzyjna, skrupulatna, cierpliwa. To ona częściej budowała akcje i je kończyła według własnego planu zdobytym punktem. Tzw. "big points", czyli kluczowe punkty też padały łupem najlepszego obecnie tenisistki na świecie. Muchova gubiła się w tych ważniejszych momentach. Pierwszy raz swój serwis (na 1:3) przegrała po podwójnym błędzie w ostatnim punkcie gema. Sama nie potrafiła wykorzystać aż czterech break pointów (w trzecim i piątym gemie). Przegrała seta właśnie w pierwszej jego fazie, ale do końca grała - jak to ona - ładnie i mile dla oka, choć nieskutecznie. Wielka kłótnia na korcie. Tenisistki skoczyły sobie do gardeł Maanam nie pomógł Idze Świątek Drugi set toczył się na innych zasadach. Nie wiadomo dlaczego Świątek zaczęła się nagle denerwować. W pewnym momencie każda zepsuta piłka powodowała u niej frustracje. Kierowała wzrok w stronę sztabu, pytając, co się dzieje. W każdym razie straciła spokój. Odbiło się to na stylu gry i wyniku. Polka przegrała gema serwisowego na 1:3, po chwili było 1:4. Raszynianka nagle jednak znów, jakby czując zagrożenie, uspokoiła się i skoncentrowała na grze. Zaczęła odrabiać straty. Wygrała dwa gemy. Przy wyniku 3:4 Świątek popełniła jednak kilka błędów. Muchova znów objęła dwugemowe prowadzenie. Serwowała, by wygrać seta. Ale to nie okazało się takie proste. Świetne uderzenie Polki z forhendu na skraj linii dało jej break pointa i chyba załamało Czeszkę. Muchova po chwili popełniła podwójny błąd serwisowy. Liderka WTA była o gema od wyrównania. W przerwie sięgnęła po notatki, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy usłyszała piosenkę Maanamu zagraną przez konferansjera. Ta chwila nauki i relaksu nie pomogła Świątek. Gema przy własnym serwisie przegrała do 0. Set 6:4 dla Muchovej. Przymusowa przerwa i... wykonana robota Igi Po zakończeniu seta Świątek udała się na przerwę toaletową. Po powrocie była bardzo zdziwiona. Sędzia oznajmiła jej, że z powodu dopiero rozpoczynającego się deszczu spotkanie zostało wstrzymane. Najpierw miało być wznowione o 21.30, ale potem godzina rozpoczęcia trzeciego seta meczu Świątek - Muchova była kilkakrotnie przekładana. W końcu panie wróciły na kort i chwilę przed północą czasu polskiego zdołały rozegrać jednego gema. Świątek udało się przełamać Muchovą, ale wówczas deszcz znów zaczął padać i obie tenisistki udały się do szatni. Tm razem przerwa trwała ponad dwie godziny. Po raz kolejny spotkanie wznowiono, gdy w Polsce było krótko przed 3:00 nad ranem. Po powrocie do gry Iga - oddając cztery gemy - dokończyła dzieła, uniemożliwiając Czeszce skuteczny rewanż za porażkę w finale tegorocznego Roland Garrosa. W ćwierćfinale liderka rankingu WTA zagra w piątek z Amerykanką Danielle Collins. Olgierd Kwiatkowski, WG III runda turnieju WTA 1000 w Montrealu (pula nagród 2 788 468 dol.) Iga Świątek (Polska, 1) - Karolina Muchova (Czechy) 6:1, 4:6, 6:4