Na trybunach nie było kompletu. Choć wokół kortów Legii i pobliskich Łazienek panował niemiłosierny tłok, jednak kibice odpuścili sobie kontynuację sobotniego półfinału. Pewnie wierzyli w to, że piąty mecz polskiej tenisistki potrwa szybko. Ale, choć skończyło się tylko na dwóch gemach i tie-breaku, wcale tak się nie stało. To była niezwykle zacięta końcówka. W sobotę mecz przerwany z powodu ciemności W sobotę tego meczu nie udało się dokończyć i to mimo znakomitej momentami dyspozycji Świątek i świetnej sytuacji w drugim secie. Polka prowadziła 6:1, 5:2. Przy wyniku 5:3 miała trzy meczbole. Nie wykorzystała ich. Wickmayer wyrównała 5:5 i w tym momencie sędzia przerwała spotkanie. Było za ciemno. Szczególnie w niecce kortu centralnego Legii widoczność drastycznie spadła. Na obiekcie są światła, ale nie nadające się nawet do tego, by rozgrywać przy takim oświetleniu mecze juniorów, a co dopiero spotkania WTA transmitowane przez telewizję. Decyzja była jak najbardziej słuszna. Nieoczekiwany zwrot akcji. Iga Świątek nie dokończyła meczu Wielka presja Świątek Świątek mogła jednak żałować niewykorzystanych piłek w końcówce pojedynku. Dawno nie zdarzyła się jej taka sytuacja, by nie dokończyła spotkania, w którym miała tak ogromną przewagę. Ale należałoby też przyklasnąć Wickmayer. Walczyła do końca. Trochę jak niedawna rywalka Polki na Wimbledonie Elina Switolina Belgijka ma inną perspektywę życiową. Dwa lata temu urodziła dziecko, gra dla przyjemności, bez presji. W każdym razie bez takiego stresu jaki ma Świątek, zwłaszcza grając w Polsce, przed własną publicznością. Wielkie kłopoty Świątek w tie-breaku Można było mieć obawy jak 22-letnia raszynianka zaprezentuje się w tej dogrywce. Końcówka sobotniego półfinału wzbudziła wiele wątpliwości. Zaskakiwały nieoczekiwane błędy, ta przeciągająca się na trzy gemy bezradność. Niespełna 16 godzin później na korcie pojawiła się zawodniczka wciąż mierząca się z podobnymi problemami. Świątek nie była w stanie "wstrzelić" się w kort, myliła się. Przegrała pierwszego gema po wznowieniu, choć bardziej go wygrała Wickmayer, grająca agresywnie. Było 5:6. Podawała Polka. Kiedy funkcjonował jej serwis punkty przychodziły łatwo. Liderka WTA zaserwowała dwa asy, miała jeden serwis wygrywający, nie bez kłopotów (straciła dwa punkty) doprowadziła do tie-breaku. Szybko wyszła w nim na prowadzenie. Było 2:0, 5:1 i wtedy coś w grze Polki się zacięło. Zaczęła się przypominać sytuacja z sobotniego wieczoru. Turniejowa "jedynka" znów popadła w kłopoty, popełniała niewymuszone błędy. Belgijka zaczęła odrabiać straty. Zrobiło się 4:5, a potem 6:6. Następne dwa punkty zdobyła jednak Świątek, ostatni - po pewnym zagraniu z backhandu w linię. Nie tylko ona to zwycięstwo przyjęła z wielką ulgą. 19. finał Igi Świątek w WTA, pierwszy w Polsce W każdym razie jest awans. Świątek zagra po raz 19 w finale turnieju WTA. Ten dzisiejszy to nie jest finał Wielkiego Szlema, WTA Finals czy WTA 1000, to "tylko" finał WTA 250. Jej rywalką będzie doświadczona Niemka Laura Siegemund. Polka po raz pierwszy w karierze zagra jednak o zwycięstwo w turnieju WTA w Polsce. Dla Igi Świątek, dla polskiego tenisa, to z pewnością wyjątkowy finał. Olgierd Kwiatkowski Półfinał turnieju WTA 250 BNP Paribas Warsaw Open Iga Świątek (Polska, 1) - Yanina Wickmayer (Belgia) 6:1, 7:6 (6)