Na pewno po wygraniu US Open opadły już emocje. Jak wyglądały pani przygotowania do tego kończącego sezon turnieju? Iga Świątek: - Od nowojorskiego turnieju minęło już sporo czasu. W międzyczasie grałam dwa turnieje - w Ostrawie, gdzie byłam w finale, i w San Diego, w którym zwyciężyłam. Były one bardzo intensywne, ale pozwoliły mi pozostać w rytmie meczowym. Ostatni tydzień przeznaczyłam na odpoczynek. Spożytkowaliśmy ten czas, abym miała energię na ten turniej i była dobrze przygotowana. Kolejne dni poświęcę na podtrzymywanie formy. W San Diego wygrała pani ósmy turniej w tym sezonie. Połowa triumfów miała miejsce w USA... - To nie jest żadna zasada czy schemat. Po prostu na każdy turniej jadę, aby dobrze grać i wygrać. Cieszę się, że jestem na tyle solidna w tym roku, aby mieć dobrą formę od początku do końca sezonu. Jak się pani czuje jako liderka światowego rankingu? Czy rywalki teraz inaczej panią postrzegają? - Nie ma to dla mnie znaczenia. Raczej czuję na korcie różnice, kiedy moje przeciwniczki bardziej mobilizują się przeciwko mnie i muszę być na to gotowa. Jednak nie zwracam uwagi na to, jak mnie postrzegają. Pani rywalkami w grupie są Amerykanka Coco Gauff, Francuzka Caroline Garcia i Rosjanka Daria Kasatkina. Jak można ocenić losowanie? - Wydaje mi się, że nasza grupa jest bardzo zróżnicowana, jeżeli chodzi o sposób gry Coco, Caro i Darii. Na pewno ważny będzie odpowiedni plan taktyczny i odrobina adaptacji. Jednak przede wszystkim skupię się na sobie i swojej grze. Ciężko pracowałam przez cały sezon i mam nadzieję, że ta praca będzie kontynuowana tutaj. Jestem bardzo podekscytowana możliwością gry w WTA Finals. Czuję, że to zwieńczenie całego roku pracy. Jestem dumna, że mogę tu być. Rozmawiał: Marcin Cholewiński mach/ krys/ pp/