Już w pierwszym materiale, traktującym o triumfie Igi Świątek, w którym cytowałem wypowiedziane przez Polkę słowa na konferencji prasowej, sygnalizowałem zagadnienia mentalne. Jednak ten temat zdecydowanie zasługuje na osobne, znacznie poważniejsze potraktowanie. Iga Świątek: W końcu zdałam sobie sprawę, że robię coś źle Spotkanie z mediami Iga, w anglojęzycznej części, zaczęła od stwierdzenia, że dokładnie wiedziała, co chce zrobić, kiedy wychodziła na kort i realizowała swój plan. Z tego była szczególnie zadowolona. A przecież za sobą miała choćby nieudany turniej w Rzymie, gdzie już w 1/16 finału została pokonana przez Amerykankę Danielle Collins. Tą samą, która chyba kiedyś sobie wymyśliła, że jej sposobem na uzyskanie przewagi nad Polką będzie dociśnięcie rywalki w warstwie psychologicznej. Pamiętamy doskonale, jak podczas igrzysk olimpijskich, na "do widzenia" przy siatce, zarzuciła Świątek, że ta nie jest szczera. Tym totalnie ją skonfundowała, czyli swój cel osiągnęła. Z kolei te świeże wydarzenia, na włoskiej ziemi, miały miejsce 10 maja. "Iga, co czułaś w ostatnich tygodniach? Czy odzyskałaś tą zdolność, której ci brakowało, by robić na korcie właśnie to, co ściśle sobie nakreślasz?" - padło celne pytanie. Celne, bo pobudziło Igę do głębszego zmierzenia z tym zagadnieniem. Już w Rzymie, gdzie Iga przeżyła duży zawód, była pytana o to, czy przyjazd do Paryża, na jej ulubioną mączkę i do jej królestwa może, niczym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odmienić jej nastawienie. Czy sam fakt przyjazdu "na swój teren" także zmienił samopoczucie naszej gwiazdy? - Szczerze mówiąc nie, ponieważ trzeba dokonać zmian, a w to trzeba włożyć pracę. Owszem, mam za sobą rozegrane dwa dobre mecze, ale nie mogę oczekiwać, że teraz wszystko będzie łatwe. I mam nadzieję, że wy (dziennikarze - przyp.) również tego nie zrobicie - uśmiechnęła się Świątek, by od razu kontynuować swoją myśl: - Zawsze należy pozostawać czujnym i gotowym na to, co przyniesie życie. A czasami, tak jak już powiedziałam, jednego dnia będzie dobrze, a drugiego nie będzie tak łatwo. Natomiast na pewno lubię to miejsce, Rolanda Garrosa. Zawsze dobrze tu grałam, co daje mi pozytywnego kopa. Radość po meczu Igi Świątek przerwana, polscy kibice wchodzą do gry Świątek: Czuję trochę więcej pozytywnej energii Zdanie "musiałam zmienić swoje nastawienie" także zostało rozłożone na czynniki pierwsze, bo reporterzy dociekali, co konkretnie tenisistka ma na myśli. Poprosili Świątek, by to rozwinęła. I faktycznie, sypnęło konkretami, a my mogliśmy dużo bardziej zorientować się w problemie, jaki w ostatnim czasie destrukcyjnie wpływał na podopieczną Wima Fissette'a. Wymownie jednak podkreśliła, żeby nie oczekiwać zbyt wiele, jakby sama trzymała się w ryzach. Po to, aby zbyt wcześnie nie uwierzyć, że zdiagnozowane bolączki zostały w pełni wyplenione. Niemniej dodała, co szczególnie ją cieszy. - Stabilność mojej formy i koncentracja, którą miałam. A także to, że czuję trochę więcej energii, powiedziałabym pozytywnej energii. A czym konkretnie jest ta "pozytywna energia", to znaczy jakie jest jej główne źródło? Tutaj także Iga przedstawiła dość drobiazgowo swoją optykę. - Gdybym była zajęta myśleniem o każdym chybionym uderzeniu, tym że nie robię wszystkiego dobrze i rozmyślała o pięciu rzeczach naraz, które powinnam zmienić w swoim bekhendzie i czterech w forhendzie, to z takim podejściem nigdy nie będę miała energii, żeby dobiec do wszystkich piłek. Prawdopodobnie widzieliście, że w meczach przeciwko Coco Gauff i Collins nawet nie biegałam do piłek. Sądzę, że to było bardziej związane z tym, iż moja głowa była zaabsorbowana tymi myślami - przedstawiła swoje odczucia piąta tenisistka świata. Dodała coś jeszcze ważnego, to znaczy stwierdziła, że tego typu sytuacje w jej karierze już miały miejsce wcześniej, przy czym wówczas różnica była zasadnicza. - Otóż wtedy nie wszyscy obserwowali każdy mój krok - podkreśliła. Artur Gac, Paryż