Iga Świątek w ten sezon weszła naprawdę dobrze. Polka podczas reprezentacyjnego United Cup prezentowała się tak, że wszyscy eksperci zgodnie uznali naszą gwiazdę za wielką faworytkę do zwycięstwa w turnieju rangi Wielkiego Szlema, a więc Australian Open. Niestety jednak w Melbourne gdzieś ta wyśmienita dyspozycja Polki zaginęła. W Australii drugi raz w swojej karierze najlepsza okazała się Aryna Sabalenka, która właściwie nie miała sobie równych i rozbijała kolejne przeciwniczki. Nagły zryw Sabalenki na nic. Świątek królową Rzymu, kapitalny triumf Polki Później jednak forma obu tenisistek powędrowała na dwa zupełnie różne bieguny. Świątek wróciła do tego, do czego nas przez ostatnie lata przyzwyczaiła, a Sabalenka straciła wiele na jakości, co sprawiło, że od Australian Open nie zagrała w żadnym finale aż do turnieju w Madrycie, gdzie wróciła do dobrej formy. W meczu o tytuł na kortach w stolicy Hiszpanii rywalką Białorusinki była właśnie Świątek. Obie panie stworzyły wspólnie wspaniałe widowisko, które zakończyło się tie-breakiem trzeciego seta wygranym przez Świątek. Świątek przemówiła po finale. Jasne przesłanie do świata Po tamtym spotkaniu Sabalenka mówiła, że odzwyczaiła się od gry na tym poziomie. Do Rzymu na kolejny turniej rangi WTA 1000 przyjechała jednak na pewno ze zdecydowanie większą pewnością siebie, co było widać na korcie. To zaowocowało kolejnym awansem do finału, a tam znów czekała raszynianka. Tym razem emocji nie było jednak praktycznie wcale. Sabalenka próbowała, ale na niezbyt wiele się to zdawało, bo Świątek na wszystko miała odpowiedź, co zaowocowało trzecim tytułem zdobytym w Rzymie. Aryna Sabalenka nie wytrzymała, absolutna furia. Obłęd w meczu ze Świątek Polka swoje przemówienie rozpoczęła od wstawki humorystycznej. Przed rozpoczęciem wywiadu bowiem organizatorzy puścili z głośników piosenkę. Świątek wykorzystała okazję. - Gdy usłyszałam tę piosenkę, myślałam, że będę musiała śpiewać, ale na całe szczęście piosenka się skończyła i ja tylko będę mówić - zwróciła się wyraźnie rozbawiona do kibiców. Później Polka odniosła się do słów Aryny Sabalenki, która wystosowała pewnego rodzaju groźbę w stronę Świątek. - Mam nadzieję, że kolejny raz spotkamy się w finale Roland Garros i wtedy Cię dopadnę. Oczywiście żartuję - zapowiedziała z humorem Białorusinka. - Przynajmniej spróbuje zagrać lepiej, niż dziś - dodała Sabalenka. Iga Świątek ozłocona! Kosmiczna nagroda za wygraną w Rzymie Polka odpowiedziała na tę zapowiedź ze strony swojej największej rywalki. - Aryna, kolejny finał, kolejna wspaniała bitwa. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe spotkanie. Dziękuję, że dzielisz ze mną ten kort i naprawdę motywujesz mnie do bycia lepszą tenisistką. Zobaczymy, co będzie z tym finałem Rolanda Garrosa - odpowiedziała nasza gwiazda, nie zostawiając złudzeń. Z tych słów płynęła olbrzymia pewność siebie i trudno się Polce dziwić, bo z pewnością w potencjalnym finale byłaby zdecydowaną faworytką. Później Świątek rozpoczęła oczywiście podziękowania dla wszystkich ze swojego zespołu oraz przyjaciół. W tym wyjątkowym dniu dla Polki na trybunach kortu w Rzymie zasiadły bowiem koleżanki pierwszej rakiety świata. - Dziękuje moim przyjaciółkom, które dziś siedziały tu trybunach, dziękuje kibicom, oraz wszystkim Polakom, którzy mnie wspierali. Nie zabrakło także "narzekania" na organizatorów, którzy znów nie umieścili w pucharze wymarzonego tiramisu. - Mam nadzieję, że jeśli następnym razem wygram, będzie tu tiramisu... bez presji, dzisiaj wieczorem zjem pod dostatkiem - zakończyła z humorem Polka.