Iga Świątek jest już niemal pewna awansu do półfinału turnieju WTA Finals, choć jeszcze nie zdołała oficjalnie go sobie przypieczętować. Polska tenisistka kapitalnie spisała się w nocy ze środy na czwartek naszego czasu, pokonując w meksykańskim Cancun 6:0, 7:5 reprezentantkę Stanów Zjednoczonych - Cori "Coco" Gauff. Potem jednak Ons Jabeur pokonała Marketę Vondrousovą w dwóch setach, co nieco skomplikowało sytuację naszej zawodniczki. Raszynianka nie może być jeszcze pewna awansu do półfinału, ale został jej ostatni krok. I to bardzo niewielki. Dwa gemy do awansu. Cel minimum dla Świątek Jak wyliczył dziennikarz Interii Mateusz Stańczyk, do awansu Polce wystarczą... dwa wygrane gemy w meczu z Ons Jabeur. Jeśli Tunezyjka wygrałaby ze Świątek tracąc dwa gemy, wówczas Polka miałaby bilans gemów 28-23 (54,90%), a jej rywalka - 25-21 (54,35%). I już to wystarczyłoby naszej zawodniczce do tego, by zagrać w półfinale. Świątek rzecz jasna będzie mierzyć w wygranie grupy. Najprostszą drogą do tego jest pokonanie Tunezyjki. Wtedy nie trzeba oglądać się na to, jakim wynikiem zakończy się spotkanie Coco Gauff z Marketą Vondrousovą. Przy wygraniu jednego seta pierwsze miejsce również jest niemal pewne. Co więcej, nawet porażka 0:2 z Jabeur może dać Świątek wygraną w grupie, ale wtedy wszystko zależne jest od bilansu gemów. Z każdej grup awans wywalczą dwie najlepsze zawodniczki. Faza grupowa potrwa do 3 listopada. Dzień później rozegrane zostaną półfinały, natomiast wielki finał odbędzie się w niedzielę 5 listopada. Dramatyczne sceny na korcie. Rywalka Świątek nie mogła opanować łez Polka wróci na szczyt rankingu? Rywalizacja w turnieju WTA Finals w Cancun ma dla Świątek podwójne znaczenie. Marzeniem polskich kibiców było to, by Iga Świątek znów znalazła się na szczycie światowego rankingu. Matematyczne wyliczenia dawały na to jednak tylko kilkanaście procent szans. Niespodziewana porażka Aryny Sabalenki z Jessicą Pegulą sprawiła jednak, że sytuacja mocno się zmieniła. Iga Świątek była liderką światowego rankingu przez 75 tygodni - w swoim pierwszym "panowaniu" jedynie Steffi Graf (186 tygodni) i Martina Hingis (80 tygodni) rządziły dłużej. Polka przejęła schedę po kończącej niespodziewanie karierę Ashleigh Barty, a 10 września tego roku w końcu wyprzedziła ją w rankingu WTA Aryna Sabalenka. Białorusinka jest na prowadzeniu ósmy tydzień, ale jest możliwe, że już niebawem Polka ją zdetronizuje. Pośrednio może o tym zadecydować zresztą starcie Sabalenki ze Świątek w półfinale WTA Finals, do którego może dojść, jeśli Polka wygra grupę, a Białorusinka upora się z Jeleną Rybakiną. Szykuje się zatem niezwykle interesujący koniec sezonu dla polskich fanów tenisa. Wszystko w rękach Igi!