Jeśli Iga Świątek dociera już do meczu finałowego, wówczas kibice mogą zacierać ręce, bo naprawdę rzadko zdarza się, by takie spotkanie kończyło się niekorzystnie z punktu widzenia naszej reprezentantki. Polka jest prawdziwą specjalistką od zwyciężania w decydujących meczach - w całej karierze przegrała zaledwie cztery finały. W Cancun była oczywiście skupiona na swoim celu, ale niejako przy okazji zapisała się po raz kolejny w historii, tym razem wyrównując rekord Chris Evert. Słynna Amerykanka, legenda lat 70. i 80., była zawodniczką, która na pewnym etapie kariery również miała na koncie tylko cztery finałowe porażki. Równocześnie Evert miała w dorobku siedemnaście wygranych finałów - Świątek przylatując do Cancun mogła się pochwalić szesnastoma finałowymi sukcesami, co oznacza, że stanęła przed szansą na doścignięcie utytułowanej zawodniczki z USA. W Cancun tak właśnie się stało - Świątek wygrała z Jessicą Pegulą i z bilansem 17-4 dogoniła Evert. Nic nie stoi jednak oczywiście na przeszkodzie, żeby w kolejnych startach reprezentantka Polski śrubowała swój wynik i wygrywała kolejne turnieje. Iga Świątek zwróciła się do swojego zespołu. Zapowiedziała jedną rzecz Świątek bije rekord za rekordem Podczas WTA Finals Świątek zapisała się w historii pod wieloma względami i wyrównanie osiągnięcia wybitnej Amerykanki jest tylko jednym z jej rekordów. Nasza zawodniczka zdołała także m.in. poprawić swoje dotychczasowe najlepsze wyniki pod względem liczby wygranych meczów w jednym sezonie - o ile dotychczas jej rekordem było 67. zwycięstw w sezonie 2022, o tyle wygrywając finałowe spotkanie w Cancun odniosła 68. wygraną w bieżącym roku. Iga Świątek w kompletnym szoku. Nawet nie zamierza tego kryć