Jak grom z jasnego nieba spadła na kibiców informacja, że Iga Świątek wycofuje się z rywalizacji w stolicy Chin. To już kolejny turniej w tym roku, w którym Polka nie bierze udziału. Wcześniej wydawało się, że zadebiutuje w zmaganiach w Seulu, ale na kilka dni przez jego rozpoczęciem zmieniła jednak decyzję. Wszyscy nastawiali się więc, że najlepsza rakieta świata wyjdzie na korty w Pekinie. Tu też czekała ich jednak przykra niespodzianka. Na niecały tydzień przed startem imprezy liderka rankingu poinformowała, że nie zagra w China Open. Tym razem zmusiły ją do tego sprawy osobiste. - Jest mi bardzo przykro, ponieważ przeżyłam wspaniały czas grając na tym turnieju i wygrywając go w ubiegłym roku i naprawdę nie mogłam się doczekać powrotu tutaj. Wiem, że kibice zobaczą wspaniały tenis i żałuję, że tym razem nie będę mogła w tym uczestniczyć - powiedziała w krótkim oświadczeniu. Jej decyzja wywołała ogromne poruszenie i niepokój, także wśród ekspertów. Tym samym Polka nie obroni zdobytego przed rokiem trofeum. W przeciwieństwie do Seulu, w Pekinie nie zabraknie jednak głośnych nazwisk. Szansę na odrobienie do Igi Świątek kolejnych punktów w rankingu WTA będzie chciała wykorzystać Aryna Sabalenka. W stolicy Chin zobaczymy też finalistkę tegorocznego US Open, Jessicę Pegulę. Wystąpią także Jasmine Paolini, Coco Gauff czy mistrzyni olimpijska, Zheng Qinwen. A to gwarantuje, że będzie na co popatrzeć. Zwłaszcza że jest o co walczyć i mowa tu nie tylko o punktach. Sabalenka poszkodowana, nawet jeśli wygra. Sukces Świątek wyceniono wyżej Gigantyczne pieniądze nie dla Igi Świątek. Ponad 4 miliony złotych do podniesienia z kortu China Open to - nie licząc Wielkiego Szlema - jedna z najlepiej dotowanych imprez w tym roku, w której na zwyciężczynię czekają bajeczne pieniądze. Już za sam udział w turnieju tenisistki inkasują 23,25 tys. dolarów, co w polskich złotych daje trochę ponad 88 tys. Awans do drugiej rundy gwarantuje wzrost wynagrodzenia do 34,5 tys. dolarów, czyli ponad 131 tys, złotych. Zawodniczki, które zameldują się w trzeciej rundzie, zgarną 59,1 tys. dolarów, a to w przeliczeniu na złotówki już prawie 225 tys. Kolejna runda warta jest 101 tys. dolarów (niecałe 384 tys. złotych). Od ćwierćfinału nagrody robią się naprawdę zawrotne. Zagwarantowanie sobie miejsca na tym etapie imprezy oznacza zarobek w wysokości 185 tys. dolarów, a więc trochę ponad 700 tys złotych. Później, biorąc pod uwagę polską walutę, wkraczamy już w siedmiocyfrowe kwoty. Wywalczenie miejsca w półfinale to wypłata w wysokości 325 tys. dolarów, czyli ponad 1,2 miliona złotych. Bajeczne pieniądze trafią na konta tenisistek, które zameldują się w wielkim finale turnieju. Przegrana z finalistek na pocieszenie zainkasuje 585 tys. dolarów, co daje ponad 2,2 miliona złotych. Zwyciężczyni za to - wraz z cennym tysiącem punktów - zgarnie wręcz małą fortunę. Mowa bowiem o 1,1 miliona dolarów, a to oznacza prawie 4,2 miliona złotych.