Iga Świątek podnosiła ten temat już podczas ostatniego turnieju w Cincinnati, między innymi po wygranym ćwierćfinale z inną rosyjską tenisistką - Mirrą Andriejewą. - Oczywiście nie jest to nasza decyzja, ale uważam, że mamy zbyt wiele turniejów w trakcie sezonu. To nie skończy się dobrze. To wszystko sprawia, że tenis nie jest już dla nas taki przyjemny. (...) Oczywiście, kocham grać w różnych miejscach na świecie, ale jest to naprawdę wyczerpujące. Uważam, że większość zawodniczek z touru powie to samo. Szczególnie wtedy, kiedy gra się na tak wysokim poziomie. (...) Nie sądzę, że powinno tak być. Zasługujemy na więcej odpoczynku. Być może ludzie mnie za to znienawidzą, ale naprawdę ciężko jest nadążyć - stwierdziła wówczas Polka w wywiadzie dla telewizji Sky Sports. Jak przyznała teraz, w trakcie konferencji prasowej po zwycięstwie z Kamillą Rachimową w pierwszej rundzie US Open, inne tenisistki także uważają, że w kwestii tenisowego kalendarza dochodzi do istnego szaleństwa. Przy okazji Iga Świątek odpowiedziała na słowa krytyki, jakie spadły na nią po wspomnianym wywiadzie. - To byłoby łatwe do zmiany dla osób za to odpowiedzialnych, ale oni podjęli już mnóstwo decyzji i złożyli wiele obietnic organizatorom turniejów. Oznaczałoby to, że muszą zmienić zdanie, a to zdradliwe, bo tu chodzi o biznes. Ale moim zdaniem zawodniczki są świadome, że to co się dzieje jest szalone, a terminarz jest naprawdę bardzo ciężki. Mówiłam o tym już w Cincinnati. I pojawili się ludzie mówiący, że nie muszę rozgrywać tak wielu turniejów. Ale prawda jest taka, że mamy tak wiele obowiązkowych imprez, na których musimy się pojawić, że nie mamy czasu, by nad czymś popracować, bo z jednego turnieju jedziemy prosto na następny. Nie mamy nawet czasu pod koniec roku, ponieważ dosłownie pierwsze zawody rozpoczynają się 29 grudnia. Więc tak, sezon jest zdecydowanie zbyt długi - stwierdziła Iga Świątek. Tenis. Iga Świątek grzmi na US Open. Polka ostro skrytykowała władze WTA Liderka rankingu WTA przyznała także, że jej zdaniem tenisistki powinny mieć wpływ na podejmowanie kluczowych dla nich decyzji, a tymczasem obecnie ich głos jest kompletnie bagatelizowany przez władze WTA. Zasugerowała także, że inna konstrukcja terminarza byłaby korzystna nie tylko dla zawodniczek, ale i dla kibiców. I dodała: - Decyzje dotyczące obowiązkowych turniejów zostały nam już przedstawione po fakcie. Rozmawialiśmy z WTA, że chcielibyśmy chociaż być w obiegu informacji. Ale miło byłoby, gdybyśmy mieli na to jakiś wpływ, ponieważ nie sądzę, by ze względu na to wszystko nasz sport zmierzał obecnie w odpowiednim kierunku. W Rosji głośno po meczu Świątek. Jednoznaczne słowa. "Miejsce na strach" Na koniec swojego wywodu Iga Świątek wspomniała, jak jest zdaniem powinien wyglądać kalendarz sezonu. A mówiąc o tym, Polka odwołała się do tego, jak świat tenisa wyglądał przed dekadą. - Chodzi tu o obietnice, jakie włodarze złożyli turniejom, że będziemy musieli wystąpić w sześciu imprezach rangi WTA 500. A to w zasadzie czasem nie jest konieczne, jeśli dobrze spisujemy się w tysięcznikach i mamy niezły ranking. Ale oni to obiecali, więc musimy się dostosować. To oznacza, że nie mamy czasu wolnego. Nie powiem, że nie myślałam o tym, jak sama wszystko bym poukładała. Tenis był interesujący 10 lat temu, gdy obowiązywał inny system, który był odpowiedni. A wszyscy grali w turniejach WTA 500, gdy chcieli poprawić ranking, nie byli do tego zmuszeni. Nie mam nic przeciwko tym imprezom, ale czasem ciężko jest je upchać do kalendarza - zakończyła swoją wypowiedź Iga Świątek.